Krzeszów 13.10.2012 - relacja


W tym roku wyjazd do Krzeszowa zaplanowano dopiero na 13-go października, na godzinę 6:00.
        Z niepokojem obserwowaliśmy, z dnia na dzień, zmieniające się prognozy pogody na sobotę. Piątkowy przymrozek i czarna chmura w telewizorze nad Dolnym Śląskiem, nie napawały optymizmem. Mimo to, duża grupa Wirażowców deklarowała stawienie się na miejsce zbiórki.

            W sobotę rano było, co prawda, po deszczu, ale nie padało. Była godzina 5:50, gdy podjechałem pod kościół jednocześnie z jednym z kolegów. Ciemno. Czy ktoś jeszcze przyjedzie? Na pewno.
            I jechali, dając o sobie znać w nieskrępowany sposób. Świecące latarki, odblaski na sportowych, zimowych ubraniach i świecące pasy na naszych wyjątkowych kamizelkach – stwarzały niesamowitą atmosferę. Na miejsce zbiórki stawił się nawet Janek Bosak, odstawiając na ten jeden dzień kule. Pojawił się ksiądz Paweł przyprowadzając busa dla Janka Wiatraka, a potem zaraz nasz Przewodnik – ksiądz Daniel. Po modlitwie i wyznaczeniu prowadzących (oczywiście Ryśka Kiszczaka i Zdzicha Korkosza) – powoli ruszyliśmy w stronę Pieszyc. Było autentycznie ciemno, gdy za Bielawą skończyły się światła. Raźniej się jechało mając wśród nas jedną, odważną dziewczynę – Alę. Takiego migającego i połyskującego „węża” nasze drogi na pewno jeszcze nie widziały. Wieża kościoła św. Antoniego w Pieszycach była ledwo widoczna na majaczącej w oddali ścianie naszych gór. Odwracaliśmy głowy na prawo, próżno jednak szukając wschodzącego słońca. Z czasem  robiło się jaśniej. Słońca doczekaliśmy się za Modliszowem, wyjeżdżając z lasu. Nie sprawdziły się prognozy na przedpołudnie. Krótki postój i jedziemy dalej znanymi drogami. Dłuższy postój na śniadanie zafundowaliśmy sobie na „Orlenie” za „mostem”. Dalej – uciążliwe, długie wzniesienie. Dziwiło mnie trochę, że tym razem praktycznie cała grupa trzymała się razem. Było kilku maruderów, a wśród nich i ja, ale mieliśmy świadomość, że gdzieś tam „zasadniczy peleton” na nas poczeka.
             Jak to do Krzeszowa, nie obyło się bez wątpliwości, czy skręcać na kolejnych krzyżówkach w prawo czy w lewo. Dojechaliśmy do Krzeszowa prawie bez problemów i to na długo przed planowanym czasem. Tym planowanym czasem była godzina 12:00, o której to godzinie miała być msza św. w kościele św. Józefa. Mieliśmy dużo wolnego czasu, jednocześnie oczekując na pielgrzymkę autokarową z naszej parafii. Przyjechali zaraz po 11-tej dwoma autokarami. Wśród pielgrzymów była młodzież i dzieci z naszych scholi i ojcowie ministranci. Pielgrzymi z księdzem Pawłem i księdzem Andrzejem na czele, z proporcem i gromkim śpiewem, weszli główną bramą na klasztorny teren. Wyszedł im naprzeciw kustosz sanktuarium, dobrze znany wielu parafianom z Bielawy – ksiądz Marian Kopko z naszym księdzem Danielem. To było prawdziwie przyjacielskie spotkanie. Ksiądz Marian bardzo miło wspominał sześcioletni okres spędzony z nami w Bielawie w trudnych latach osiemdziesiątych ubiegłego stulecia.
            Nie byliśmy sami w tym wspaniałym miejscu. Co jakiś czas podjeżdżały autokary, przywożąc kolejnych pątników. Przybyły duże liczebnie pielgrzymki z Bolesławca i Twardogóry.
            Powoli zajmowaliśmy ławki w przepięknie odrestaurowanej świątyni p.w. św. Józefa. Duży liczebnie chór z Bolesławca śpiewał z boku, przed prezbiterium. W głębi prezbiterium na ołtarzu, stała artystycznie wykonana, monstrancja, ufundowana przez bursztynnika z wybrzeża. Ma 120 cm wysokości.
            Jeszcze przed mszą św. wykonałem kilka zdjęć na pamiątkę z tego spotkania.
            Głównym celebransem mszy św. był nasz ksiądz Daniel. Przy ołtarzu byli też księża: ks. Marian Kopko, ks. Paweł, ks. Andrzej i dwóch księży, którzy przyjechali z innymi pielgrzymkami. Ksiądz Kopko powitał wszystkich zgromadzonych, nas - Bielawian - oczywiście szczególnie. Wśród nas były również obecne dwie posłanki na sejm: pani poseł Marzena Machałek reprezentująca okręg jeleniogórsko - legnicki i pani poseł Barbara Bubula z Krakowa, która pracuje w sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu. Ksiądz Kustosz już na wstępie poprosił panią poseł Barbarę o wypowiedź po mszy św. w „gorącym” ostatnio temacie – „wyzwania mediów wobec procesu cyfryzacji”, z uwzględnieniem mediów katolickich.
            Już sama przepiękna świątynia sprawiała podniosły nastrój naszego religijnego spotkania. Fakt, że stanęliśmy na progu Roku Wiary, ogłoszonego przez papieża Benedykta XVI w czwartek 11 października, pobudzał nas do pogłębiania relacji z Bogiem i odpowiedzialności za Kościół. Wokół tych tematów wypowiadał się w kazaniu ks. Kopko. Liturgię uświetnił chór z Bolesławca śpiewając acapella i nasze połączone schole. Pięknie prezentowali się przy ołtarzu nasi Ojcowie Ministranci. Ksiądz Marian, znany z odważnych i ciekawych wypowiedzi porównał ich nawet do biskupów.
            Tu nie mogę oprzeć się pewnemu wspomnieniu z sierpnia 1981 roku – z koronacji figurki Matki Bożej Królowej Rodzin w Wambierzycach. Tam też otaczali polowy ołtarz nasi Ojcowie Ministranci i też byli kojarzeni z biskupami. A powołał ich do Liturgicznej Służby Ołtarza, nasz wieloletni i zasłużony ks. proboszcz – Roman Biskup.
            Po mszy św. słuchaliśmy koncertu piosenek religijnych w wykonaniu dzieci i bielawskiej młodzieży. W przerwach koncertu dwukrotnie wypowiadała się pani poseł Barbara Bubula, a jej rzeczowe przedstawienie bulwersującego opinię ludzi wierzących tematu jawnej dyskryminacji katolickich mediów, spotkało się ze zrozumieniem i poparciem zgromadzonych.
            My już powoli musieliśmy szykować się do wyjazdu. Pielgrzymi autokarowi pozostali jeszcze na zwiedzanie z przewodnikiem kościoła św. Józefa, bazyliki i mauzoleum Piastów. Posililiśmy się kiełbaskami z rożna, przygotowanymi na zapleczu przez brata ks. Mariana i zebraliśmy się do odjazdu. Krótka modlitwa – i na rowery.
           
            To była udana pielgrzymka. Wszyscy dojechaliśmy bezpiecznie do Bielawy praktycznie razem z autokarami. Radość jazdy i przebywania w grupie na trasie, zakłóciło jednak i tym razem brak zrozumienia ze strony prowadzących dla słabszych i pechowców. Trzeba zostać na trasie, patrząc za oddalającym się pomarańczowym peletonem i nie znać trasy, żeby to praktycznie zrozumieć. W tym temacie jest jeszcze sporo do zrobienia.

                                         Z pielgrzymkowym pozdrowieniem – Bolesław Stawicki

zdjęcia: część  I - Bolesław Stawicki
            część II - Janek Wiatrak

ZOBACZ GALERIĘ

POSŁUCHAJ DZWONÓW