Święty Soter



ł. II w. – ok. 175

Św. Soter papież, męczennik


Urodzony w Kampanii, syn Greka Konkordiusza, zasiadł na tronie papieskim po śmierci swego poprzednika świętego Aniceta około roku 166. Pełnił urząd apostolski za panowania Marka Aureliusza. Wybitny władca i myśliciel był równocześnie zaciekłym nieprzyjacielem religii chrześcijańskiej, uznając ją za zagrożenie dla wielkości cesarstwa, ufundowanej na tradycyjnych pogańskich kultach. 


W owych czasach zdarzało się już, że patrycjusze rzymscy wstępowali w szeregi chrześcijan, groziło to jednak wygnaniem lub śmiercią. Obficie lejąca się krew męczeńska przygotowywała grunt pod późniejszy rozkwit chrześcijaństwa na skalę państwową, o czym prorocze i odważne jak na tamte czasy słowa wyrzekł Orygenes, urodzony w dziesięć lat po śmierci papieża Sotera: „Jeśli zgodnie ze słowami Celsusa wszyscy by postąpili tak jak my, to jasne, że i barbarzyńcy zbliżywszy się do nauki Bożej, będą przestrzegać praw i staną się ludźmi cywilizowanymi, zginą wszelkie wierzenia pogańskie, a zapanuje religia chrześcijańska; ona zresztą i tak zapanuje – wówczas, gdy Słowo Boże zawładnie większością dusz”. Czasy świętego Sotera były jednak naznaczone wzmożonym prześladowaniem żyjących w ukryciu wyznawców prawdziwego Boga, którzy nie formułowali jeszcze tak daleko idących przepowiedni.

Soter przewodził wspólnocie rozproszonej na terytorium cesarstwa rzymskiego, którego władze bynajmniej nie ułatwiały sprawnego zarządzania diecezjami. Stanął on przed zadaniem zachowania integralności nieskażonej doktryny wiary, a także przed poszczególnymi zagadnieniami dotyczącymi jedności życia kościelnego. Jedną z tych spraw była sporna od dłuższego czasu forma, a także data święcenia Wielkanocy, którą biskup Rzymu wyznaczył na pierwszą niedzielę po czternastym dniu miesiąca nisan (według kalendarza hebrajskiego – co później na soborze w Nicei określono według kalendarza juliańskiego na pierwszą niedzielę po wiosennej pełni księżyca).

Święty jest też zwany Papieżem Miłości, ponieważ wydał dekret stwierdzający, iż jedynie małżeństwa zawarte in facie Ecclesiae i pobłogosławione przez kapłana są ważne, przyczyniając się tym samym do pełnej realizacji powołania małżeńskiego w Kościele. Okazywał wielką troskę swoim wiernym zarówno pod kątem ich duchowego dobra – pisząc listy (na przykład do Koryntian) pełne duchowych rad i pociech oraz walcząc z herezją Montana zwodzącą niektóre mniej utwierdzone w wierze dusze – jak i potrzeb materialnych, wysyłając datki od Stolicy Rzymskiej do mniejszych gmin chrześcijańskich. Dzięki tej pomocy i prawdziwie pasterskiej postawie zyskał sobie sławę, którą wyraża drugi przydomek Świętego – Papież Miłosierdzia. Wykazywał też wielką dbałość o szczegóły kultu Bożego, pilnując, aby osoby nieposiadające święceń kapłańskich nie dotykały świętych przedmiotów liturgicznych. Jego cnoty i zasługi wysławia w swym liście do Rzymian święty Dionizy biskup, umęczony w kilka lat po Soterze.

Nie są znane dokładne okoliczności śmierci świętego papieża, tradycja podaje jedynie, że zmarł śmiercią męczeńską podczas prześladowań i wiadomo, że był czczony jako męczennik przez wiernych chrześcijan. Został pochowany w Rzymie, w katakumbach na cmentarzu świętego Kaliksta.

Kościół wspomina św. Sotera, papieża 22 kwietnia.
                                                                                                                    Koniec

            Bardzo często świętymi uznawani są męczennicy za wiarę. Wielu z nich zostało wyniesionych na ołtarze w czasach nam współczesnych. Chcę zasygnalizować męczeństwo siedmiu zakonników trapistów porwanych w Algierii w nocy z 26 na 27 marca 1996 roku z klasztoru w Tibhirine. To jest bardzo znana i głośna sprawa, o której nakręcono nawet film – „Ludzie Boga” i można sobie samemu poszukać więcej na ten temat. Zacytuję tylko krótki fragment testamentu, jednego z zakonników - Christiana, świadczący o determinacji tych ludzi w dążeniu do świętości na drodze wiary:

            „Gdyby zdarzyło mi się pewnego dnia (...) paść ofiarą terroru (...), chciałbym, żeby moja wspólnota, mój kościół, moja rodzina pamiętali, że oddałem moje życie wszystkim i temu krajowi. (...) Chciałbym, kiedy nadejdzie ten moment, mieć ten przebłysk świadomości, by móc prosić o przebaczenie Boga i moich braci w człowieczeństwie, jak i jednocześnie przebaczyć z całego serca temu, który we mnie ugodzi. Nie potrafiłbym pragnąć takiej śmierci; wydaje mi się ważne, by to publicznie wyznać. Bo rzeczywiście: nie wyobrażam sobie, jak mógłbym cieszyć się, że cały ten lud, który kocham, miałby zostać oskarżony o zamordowanie mnie. To zbyt wysoka cena, aby za to, co być może nazwane zostanie „łaską męczeństwa”, kazać płacić Algierczykowi, kimkolwiek by był. (...) Moja śmierć oczywiście będzie pozornie przyznaniem racji tym, którzy szybko uznali mnie za naiwnego czy idealistę: „niech teraz powie, co o tym myśli!”. Powinni oni jednak wiedzieć, że nareszcie zaspokojona zostanie dręcząca mnie ciekawość. Będę bowiem mógł, jeśli Bóg zechce, zatopić wzrok w spojrzeniu Ojca, by razem z Nim kontemplować dzieci islamu takimi, jakimi On je widzi, rozświetlone chwałą Chrystusa, owoce Jego Męki, obdarzone darem Ducha Świętego, którego skrytą radością będzie zawsze ustanawianie komunii, przywracanie podobieństwa, igrając z różnicami. (...) Ciebie też, przyjacielu ostatniej minuty, który nie będziesz wiedział, co czynisz. Tak, ciebie również włączam w to moje „dziekuję”, w to „a-Dieu” – „z Bogiem!”, którego widzę w twojej twarzy. I niech będzie dane nam, szczęśliwym łotrom, spotkać się w raju, jeśli tak spodoba się Bogu, Ojcu nas obu. Amen!”.

            Terroryści dokonują tego, co zapowiedzieli. 30 maja 1996 roku na poboczu drogi z Algieru do Medei zostają odnalezione ciała zabitych braci.
            Wg artykułu Małgorzaty Radomskiej „Wierni Ewangelii” z Katolickiego Dwumiesięcznika „Miłujcie się” nr 2 – 2013. 
                                                                                   
                                                                                 Bolesław Stawicki