Od
strony osiedla (piszę umownie) na dużej, zabytkowej damce zbliżał się do
kościoła starszy pan w kapeluszu z torbą podróżną przewieszoną przez ramię.
Jedzie do mnie – pomyślałem. Nie dał rady podjechać pod górkę na placu
kościelnym i dalej poprowadził rower – w stronę cmentarza. Niedługo za nim,
bardziej odważnie, jechał na składaku młodszy od tamtego pana mężczyzna,
kierując się prosto na mnie. Jak jechać z kimś na składaku w grupie? No, może
do Owiesna jakoś dałoby się. Postawił jednak rower przy ścianie kościoła i
wszedł do jego wnętrza. Jechał jeszcze jeden facet, ale skręcił zdecydowanie w
stronę cmentarza. Chyba jechał na targ. W tym momencie zegar na wieży zabił
cztery razy, co dobitnie świadczy, że mamy całą godzinę. Następne, w innym już
tonie dziewięć uderzeń potwierdziło godzinę dziewiątą.
A
więc jeszcze umówione 5 minut i czas odjazdu.
Jednak
nikt nie przyszedł. Gdyby był w Bielawie Tadek Gonet...
„Uśmiechnij
się, jutro będzie lepiej”. Czy będzie? Wszak z ambitnych planów Grupy na ten
rok zrealizowano tylko jeden punkt – najważniejszy co prawda – pielgrzymkę na
Jasną Górę. To było dopiero 30 maja. Śnieg stopniał dużo wcześniej i nigdzie w
tym czasie nie pojechaliśmy. Spływ kajakowy w Bardzie Śląskim, Skalne Miasto w
Czechach, jak w komórce minuty, przechodzą na następny okres już od dwóch lat.
„Po wakacjach” będzie w ogłoszeniach parafialnych mowa o „powakacyjnym
spotkaniu Grupy Rowerowej Wiraż”. Z naszej Grupy nikt do szkoły już nie chodzi,
a więc kto ma te wakacje?
Nie
czekajmy, aż ktoś nam łaskawie zorganizuje jakąś rowerową pielgrzymkę. Korzystajmy
z tych jeszcze pogodnych sobót, które teraz są, aby się spotykać i pojeździć.
We wrześniu, październiku może, a na pewno w listopadzie będzie padało w każdą
sobotę. Kto wtedy przyjdzie na wspólny wyjazd?
Następne
spotkanie już 27 lipca o godzinie 9:00 pod kościołem.
Do
zobaczenia!