W
mojej „Encyklopedii Popularnej PWN”, która zawiera, jak to określono, około 80
tysięcy haseł, „żywopłot” uplasował się na dziesiątym miejscu od końca. To nie
wina żywopłotu, oczywiście, że zaczyna się na ostatnią literę naszego alfabetu.
Każde hasło przecież i tak traktowane jest jednakowo poważnie. Ale, tak
właściwie, co to jest żywopłot? Według Encyklopedii żywopłot to:
Ogrodzenie, wys. 0,3 – 2 m, z przycinanych
drzew (np. świerk, grab) lub krzewów (np. ałycza, karagana, irga) tworzących
zwarty, gęsty szereg.
Tyle encyklopedia.
Teraz na miasto - sprawdzić, czy „żywopłoty” w Bielawie są żywopłotami, czy
żywopłotami są tylko czasami.
Dzisiaj
sąsiadka przed naszym blokiem na os. Konstytucji 3-go Maja zapytała mnie:
-
Dlaczego nie strzygą tych krzaków!?
Aha.
Żywopłot nie strzyżony jest po prostu krzakiem, bo żywopłotem faktycznie wg
encyklopedii nie jest. Dlaczego nie strzygą? – też nie wiem, ale ja nie będę
pytał, bo w Spółdzielni Mieszkaniowej i w Radzie Nadzorczej Spółdzielni mają
mnie już szczerze dość. Są od tego inne uprawnione osoby, do zadawania takich
pytań. Nasz żywopłot ma, w niektórych miejscach, dobrze powyżej 2 metry
wysokości i sięga pierwszego piętra, a więc już przestał być żywopłotem i jest
zakrzaczonym czupiradłem.
Zawsze
zadziwiał mnie żywopłot na ul. Żeromskiego od Spółdzielni Mieszkaniowej do
cmentarza. Kiedy zdarzało mi się trafić na czas strzyżenia z zaciekawieniem
zatrzymywałem się, żeby popatrzeć na fachowców – zawodowców. Jak oni to robili!
Artyści. Cięli zawsze tam, gdzie było „miękkie”. Efekt od lat jest
zatrważający. Ci ludzie, nie umieją zupełnie pielęgnować żywopłotów! Ale to
tylko pracownicy. A gdzie jest odpowiedzialna osoba za zieleń w Urzędzie
Miasta? Nie wiem, kto to jest, ale na estetyce na pewno się nie zna. „Żywopłot”
jest ohydny; cięty „jak leci”, nierówny, poprzerastany najróżniejszymi drzewami
i krzewami (lipa, czarny bez, klon) z lukami. Może zdjęcia trochę upiększają
ten żywopłot, ale postaram się dołączyć jeszcze zdjęcia po strzyżeniu.
Jest
wiele żywopłotów w Bielawie, do których jeszcze będę wracał w tej relacji, ale
przedstawię jeszcze jeden przykład. To droga na cmentarz komunalny. Jedziemy.
(Uwaga na dziurę w chodniku przy Rondzie Miast Partnerskich).
Kiedy robiono
chodnik na cmentarz i do tego jeszcze posadzono na całej długości żywopłot,
byłem zdumiony rozmachem tej inwestycji. To nie były łatwe czasy (kto wtedy
rządził w Bielawie?), a jednak Miasto zdobyło się na przybliżenie mieszkańcom
tego cmentarza. Żywopłot, jak to żywopłot – czasem się nie przyjmie, czasem coś
go podgryzie albo ktoś wyrwie – powstają ubytki. Obecnie ubytków jest więcej
niż żywopłotu, ale to, co jeszcze pozostało tuż przed cmentarzem, prezentuje
się całkiem przyzwoicie i co cieszy, jest ładnie prowadzony.
Po
co ja o tym właściwie piszę? Są przecież ciekawsze, bardziej intrygujące
tematy. Piszę dlatego, żeby pokazać brak dbałości o wizerunek naszego miasta ze
strony władz. I wcale nie chodzi tu o pieniądze, tylko o zwykłą niefrasobliwość
w ich wydawaniu na żywopłoty. Na pewno pieniądze wydane na zagospodarowanie
terenów tzw. „zielonych” przez naszą Spółdzielnię, nie są stracone. To, co
zrobione jest ładne, cieszące oczy i cały czas pod fachową opieką firmy
zajmującej się zielenią. Nie wiem, jaka to firma, ale podziw budzi
zaangażowanie w pracy kobiet w niej pracujących. „Robota pali im się w rękach”.
Podam
na koniec przykład dobrze prowadzonego żywopłotu przed jedną z posesji w
Czechach, gdzie byliśmy w sobotę 3 sierpnia. Aż chce się podejść i pogłaskać.
Ale i po wjeździe do Polski widzieliśmy całkiem przyzwoity żywopłot przy
drodze.
Czego
życzyć Miastu w sprawie żywopłotów? Dobrego konsultanta. Ja się z góry zgadzam
– społecznie.
Bolesław Stawicki
ZOBACZ WIĘCEJ ZDJĘĆ
23 sierpnia 2013 roku
Jak
można było przypuszczać, żywopłotu przy naszym bloku nie obcinano, bo był
przewidziany do likwidacji. Właśnie dzisiaj zaczęli go wyrywać w dość brutalny
sposób łychą spycharki. Wyrywano od strony sklepu NETTO. Gdy maszyna dotarła do
ostatniej klatki, w której mieszkamy i widoczna była już z balkonu,
obserwowaliśmy to dokonywane spustoszenie z wnuczkami. Trochę jednak żal.
Chyba
będzie ładnie. Żeby tylko nie ustawili ławeczki pod blokiem, bo to w naszej
bielawskiej rzeczywistości porażka. Kto ma ławeczkę pod oknem, to wie, o co
chodzi.