IX rowerowa pielgrzymka Bielawa- Częstochowa- Bielawa 07-10.06.2012r. Relacja
Powieść w odcinkach dla wytrwałych JJ
Część trzecia- dzień trzeci
Część trzecia- dzień trzeci
09.06.2012 r. godzina 6:15
Spało się nader dobrze choć jak zwykle za krótko. Ja to już tak mam, że praktycznie każdy sen jest dla mnie za krótki. W nocy nad Częstochową przeszła burza. Trochę mnie to zmartwiło biorąc pod uwagę, że nie zabezpieczyłem przed deszczem siodełka, a jak mocno nasiąknie to mogą być kłopoty. Ale nic to. Myślę że mój Anioł Stróż nade mną nadal będzie czuwał i jakoś dam radę. O godz. 7:00 zbiórka i razem idziemy na mszę świętą. Po raz kolejny udaje nam się dostać przed sam obraz Jasnogórskiej Pani. Nie wiem jak przeżywają te chwile inni uczestnicy pielgrzymki ale dla mnie możliwość bycia tutaj, nieśmiałe spoglądanie na oblicze Maryi w czasie mszy św., przyjęcie do serca Pana Jezusa w tym szczególnym miejscu, tak jak opisywał to brat Bolesław to się nie da opisać słowami, ani też ubrać w jakieś obrazy, to po prostu trzeba doświadczyć na własnej skórze. Po mszy lekkie śniadanie by nie łapała nas kolka na trasie i powrót do pokoi. Tu szybkie pakowanie bo panie chcą posprzątać pokój ponieważ na dole już czeka tłum nowych gości (tutaj trzeba by mrugnąć oczkiem ale nie znalazłem odpowiedniego znaczka) więc nieco pośpiesznie zbieramy swoje tobołki i wychodzimy na parking by zapakować się do naszych busów. Po nocnej burzy nie ma śladu. Na niebie błękit i kilka małych chmurek, dość ciepło i co ważne, bez nadmiernego wiatru. Po ułożeniu bagaży idziemy do naszych rowerów. Dzięki Bogu są wszystkie ,hi hi a moje siodełko nie wygląda tak tragicznie więc opieka niebieska funkcjonuje.
O godz. 9:20 z łezką w oku opuszczamy to święte miejsce i udajemy się w drogę powrotną na razie do Skorogoszczy, a docelowo oczywiście do domu. Tak już jakoś dziwnie jest o czym już chyba wspominałem, że powroty są jakby szybsze, kilometry uciekają a zmęczenie jakby mniejsze mimo to, że to już trzeci dzień w siodle a raczej w siodełku. No właśnie „ w siodle” a może by tak pielgrzymka konno?J . Godz. 10:45. Pierwszy w dniu dzisiejszym postój na trasie w miejscowości Panki i w tym miejscu tradycyjne pozdrowienia dla brata Irka (członkowie „grupy myślę wiedzą o co chodzi). Po drodze nieco kropił deszczyk ale był on na tyle delikatny, że ani się nie chlapaliśmy, ani też nie były potrzebne jakieś anty deszczowe odzienia. Nie ma to jak dobra swojska bułka przygotowana przez naszych „kucharczyków”. Dziękujemy po raz kolejny i nieustająco drodzy Panowie! (myślę że przynajmniej część z nas nie zapomniała o Was w swojej modlitwie na Jasnej Górze). Krótka toaletka w pobliskiej stacji paliw bez nazwy i czas w dalszą drogę. To niestety będzie mój kolejny etap spędzony za kierownicą busa, ale cóż służba nie drużba.
Grupa z Panek startuje o godz. 11:10. O 12:40 jesteśmy już znowu na parkingu w Chudobie przed kościołem i naszym znajomym sklepem ku uciesze tam sprzedających. Oj chyba mają dziś handlową niedzielę. Najważniejsze, że tą niebezpiecznie ruchliwą część naszej trasy mamy już za sobą. Teraz lasy, łąki, pola i malownicze wioski będą nas prowadziły do miejsca naszego dzisiejszego nocnego wypoczynku. Po 30 km mamy kolejny postój regeneracyjny. Odcinek był niemal słoneczny. Tak jak wspominałem jedzie się szybko i sprawnie, czuję się świetnie nie, mamy żadnych nie oczekiwanych przygód, wiec ku uciesze czytających te słowa i pisać nie za bardzo jest o czym więc i „pokuta” lżejsza się staje. O godz. 14:20 ruszamy na ostatni odcinek dzisiejszego etapu. Godz. 15:45 i już jesteśmy przed budynkiem szkoły w Skorogoszczy. Tutaj muszę uprzejmie donieść, że na ok. 5 km przed metą tego etapu co niektórzy nie wytrzymali ciśnienia, wyrosły im rogi i ruszyli do ostrego wyścigu. Był jeden prowodyr który znalazł pięciu, sześciu czy siedmiu naśladowców. Oj nie ładnie chłopcy nie ładnie, ale jeśli dzięki temu macie mieć spokojny dobry sen to niech i tak będzie. Przed wejściem do szkoły kolejne zaskoczenie, zanim przybył do nas sympatyczny pan konserwator, my byliśmy już wewnątrz budynku. No tak; po tylu spędzonych tutaj nocach mamy już swoje klucze hi hi. Godzina jeszcze młoda słońce wysoko więc szybki prysznic i idziemy w miasto do strefy kibica, która tutaj znajduje się w pubie usytuowanym przy remizie Ochotniczej Straży Pożarnej. Jemy smaczne i stosunkowo nie drogie frytki i wspominamy w luźnej atmosferze minione już trzy dni spędzone razem, jak również wracamy wspomnieniami do lat poprzednich, w których to również byliśmy tutaj gośćmi i to jak się okazuje na tyle miłymi, że zostaliśmy przez stałych bywalców jak i sympatyczną obsługę dobrze zapamiętani - oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu i niech tak zostanie. O godzinie 21:00 modlitwa w kręgu, Apel Jasnogórski, jeszcze jakieś odbijanie piłki i czas spać. Jutro przed nami ostatni odcinek i czas rozstania pewnie aż do września.
Pozdrawiam gorąco.
DŻEJA
c.d.n. - niestety!!!