Częstochowa 2012 cz.2 - relacja


IX  rowerowa pielgrzymka  Bielawa- Częstochowa- Bielawa 07-10.06.2012r. Relacja
Powieść  w odcinkach dla wytrwałych  JJ

Część druga  -  dzień drugi.
Obiecałem w ostatnich słowach, że będę się streszczał więc:

Pobudka ok. 6:00.  Start ze Skorogoszczy  godz. 8:05.  Szybka jazda z kilkoma przerwami i o godzinie 16:00 wjeżdżamy na Jasną Górę. Tak dotarliśmy do celu.
Koniec części drugiej.

H                       H                     H                   H                 H

H                        H                    H                 H

H                      H                  H

H                    H

H



ŻARTOWAŁEM!!!  Nie będzie tak łatwo. Musicie się trochę z tym moim tekstem pomęczyć. Ks. Daniel będzie zadawał tą lekturę w ramach pokuty dla zatwardziałych grzeszników więc postaram się by tekst był odpowiednio nudny i mało zajmującyJ.


Tak więc zaczynamy raz jeszcze.
08.06.2012 r. godzina 5:30
               Po krótkiej nocy co szybciej śpiący koledzy robili nam pobudkę ok. 5:30. Poranna toaleta, jakaś przekąska i co najważniejsze wyjście na zewnątrz by ocenić warunki pogodowe. Co prawda niebo dość szczelnie jest zasnute chmurami, ale na temperaturę narzekać nie możemy. Mój termometr wskazuje 20 st.  Zgodnie z planem po porannej modlitwie i prośbie o opiekę nad nami skierowaną do naszych patronów, o godzinie 8:00 startujemy w drogę prowadzącą wprost do tronu Jasnogórskiej Pani. Tempo, jak to na rozgrzewce, raczej spokojne choć chwilami jak zmieniała nam się „lokomotywa” trzeba było krzyczeć tradycyjne „WOLNIEJ OD CZOŁAAAAAA!!!” 
               Po  godzinnej jeździe mamy pierwszy postój w miejscowości  Łazy. Stanęliśmy na trawiastej górce, jak okazało się za chwilę ta górka to jedno wielkie mrowisko więc dość szybko trzeba było się z niej ewakuować. 0 godz. 9:20 po uzupełnieniu płynów w organizmach i bidonach ruszamy w dalszą drogę.  Pogoda i warunki terenowe sprzyjające więc kilometry uciekają dość szybko i z każdą chwilą jesteśmy bliżej Częstochowy. Po czterdziestu minutach mamy kolejną przerwę. Jakaś bułeczka, jakiś batonik, jakaś woda czy soczek by się nie odwodnić i o 10:10 gwizdek oznaczający że grupa pierwsza rusza dalej.  Ten odcinek chyba jest moim ulubionym. Malownicze krajobrazy, mało ruchliwa droga ze stosunkowo dobrą nawierzchnią, cudowny pielgrzymkowy nastrój i co więcej pątnikowi do szczęścia potrzeba?  Niestety takie luksusy nie mogą trwać zbyt długo. Niebawem dojeżdżamy do trasy na Olesną. Tu już wszyscy musimy być skupieni i zdyscyplinowani jako że ruch jest duży, w szczególności niebezpieczne są TIRY, które mijają nas z dużą prędkością i aż chce się krzyknąć slogan znany chyba wszystkim rowerzystom   „…TIR-y na TORY…”  ale przed wyruszeniem na ten wymagający odcinek naszej pielgrzymkowej drogi mamy postój w tradycyjnym już dla nas miejscu czyli na parkingu na wprost kościoła przy sklepiku, w którym z okazji naszego przybycia znacząco wzrasta utarg. Słychać z daleka głos właściciela „Zośka dawaj do pomocy, już przyjechali, śpieszą się więc szybciej…”  Tak się zastanawiam czy aby nie powinniśmy mieć tam karty stałego klienta uprawniającej do zniżek. W końcu odwiedzamy ich może rzadko, ale za to jak regularnie i niezawodnie już od dziewięciu lat. Lodówki sklepowe zostały już opróżnione z lodów, do tego jakieś soki, jeszcze chwila rozciągnięcia nóżek na ławce i czas w drogę.
                Godzina 11:25. Po dziesięciu minutach parkujemy nasze rowery i busy pod kościołem w miejscowości  Wołoszowa.  To tutaj będziemy mieli mszę świętą przed którą ks. Daniel zachęca wszystkich, którzy jeszcze tego nie zrobili do spowiedzi, by móc w pełni uczestniczyć we mszach świętych zarówno teraz  jak i w Częstochowie. Chwila oczekiwania by wszyscy chętni mogli skorzystać z sakramentu pokuty. Większość z nas wykorzystuje tą chwile na osobistą modlitwę w tym urokliwym kościele, część korzysta z okazji do obmycia rąk i spoconych twarzy.
                  Rozpoczyna się msza św. W tej mszy św. będziemy modlić się w intencji wszystkich pielgrzymów uczestniczących w pielgrzymkach rowerowych przez ostatnie dziewięć lat, a także za nas tu obecnych i za członków naszych rodzin pozostałych w domach jak i tych, którzy zostali już powołani do wieczności. W kazaniu ks. Daniel podjął temat modlitwy i jej skuteczności. Nie możemy traktować modlitwy jak „koncertu życzeń”, w modlitwie musimy być ufni i wytrwali a nade wszystko pokorni. „…modlitwa uczy pokory…” .
             Jest godzina 13:00. Pielgrzymi już zwarci i  gotowi do drogi - więc para w gwizdek i naprzód.  Ja po raz drugi siadam za kierownicą parafialnego busa i jadąc za grupą czuwam by inni użytkownicy drogi zostali w porę poinformowani o tym że na jezdni jesteśmy my WIRAŻOWCY z BIELAWY.  Jadąc w aucie technicznym, a właściwie to zaopatrzeniowym, można naszą pielgrzymkę zobaczyć z zupełnie innej perspektywy.  To kolejne doświadczenie o którym nie miałem pojęcie przez te poprzednie lata. To tutaj wcale nie mniej przeżywa się kolejne mijające kilometry, tu czuje się specyficzną odpowiedzialność za grupę i w końcu to tutaj widzi się i czuje prace naszych braci a właściwie Ojców Ministrantów - Ignaca i Mieczysława  którzy podjęli się trudu dbania o to byśmy w drodze nie ustali z powodu burczących brzuszków.  Panowie, wielki szacunek i podziękowanie za waszą pracę i wasze poświęcenie.  Do tej pory to było dla mnie takie oczywiste, że zatrzymujemy się gdzieś na parkingu idziemy do busa, bierzemy bułkę i smacznie sobie zajadamy. Myślę, że większość z nas podobnie jak ja do tej chwili nawet się nie zastanawiała skąd te bułki z wkładką się biorą i ile pracy w drodze między postojami trzeba, by ten posiłek dla nas przygotować. Uwierzcie, śmiem twierdzić, że nasi kwatermistrzowie pewnie nawet nie bardzo mieli czas by patrzeć którędy jedziemy, by podziwiać zielone pola i pachnące lasy. To dzięki nim tak sprawnie i szybko mkniemy do wrót  Jasnej Góry.  No właśnie - godzina 13:55. Mamy kolejną przerwę na konsumpcję rzeczonych wcześniej bułek.  Od dziś na pewno będę je zjadał z większym szacunkiem dla nich samych jak i ludzi którzy je przygotowali.
             Obecna przerwa przypadła na stacji paliw z Orłem w swoim logo (to tak by nie robić kryptoreklamy) no chyba że ta firma zechce zostać naszym oficjalnym sponsorem J. Posilaliśmy się do godziny 14:20. Ks. Daniel zmienił mnie za kierownicą, a ja siadłem na rower i postanowiłem sobie i pozostałym głośno zagwizdać sugerując start myślę, że już do ostatniego etapu w dniu dzisiejszym. Im bliżej celu tym coraz bardziej, coraz szybciej chce się jechać. I tak właśnie uciekają kolejne kilometry. O godzinie 15:20 dojeżdżamy do tablicy z napisem CZĘSTOCHOWA. Tutaj schodzimy z rowerów, oczekujemy by wszyscy dotarli i już tradycyjnie robimy sobie pamiątkową grupową fotografię. Do celu naszej wyprawy zostało już dosłownie kilka kilometrów.
               Godzina 16:00. Jesteśmy już na Jasnej Górze. Nasze tak wiernie służące nam pojazdy zastawiamy w z góry zaplanowanym miejscu na terenie Jasnogórskiego Klasztoru - niestety pod gołym niebem. Dobrze, że to nie żywe lecz stalowe lub aluminiowe rumaki.  Później była trochę niecierpliwa chwila oczekiwania na pana redaktora, który przeprowadził wywiad ze Zdzisiem i który zrobił nam profesjonalne zdjęcie pod pomnikiem Kardynała Stefana  Wyszyńskiego. Materiały te miały być dostępne na stronie internetowej www.jasnagora.com  niestety nigdy nie udało mi się ich tam odnaleźć, ale jak się dowiedziałem chyba źle szukałem bo inni koledzy  te materiały odnaleźli.  O godzinie 17:00 już jesteśmy w naszych apartamentach w domu pielgrzyma. Szybkie rozpakowanie najpotrzebniejszych rzeczy i nerwowe poszukiwanie  wolnych pryszniców. Teraz może być już tylko lepiej. O 18:30 zbiórka i idziemy na wspólną kolację do stołówki. Prawdziwy gotowany posiłek pierwszy od dwóch dni. To jest to. Ja oczywiście musiałem nieco pomarudzić w temacie wielkości porcji i sympatyczna pani w kuchni dołożyła mi nieco pysznych ziemniaczków. Po kolacji czas wolny, a nasze kolejne wspólne spotkanie ma miejsce przed godz. 21:00 na Apelu Jasnogórskim. Wszyscy jesteśmy w naszych odblaskowych kamizelkach tak, że jesteśmy doskonale widoczni. Wewnątrz kaplicy jakby nieco luźniej niż zazwyczaj. Domyślamy się,  że to z powodu pierwszego meczu naszej piłkarskiej reprezentacji na mistrzostwach europy. Mecz z Grecją jak się później dowiedzieliśmy dość szczęśliwie zremisowany 1:1. Po Apelu czas wolny, który zdecydowana większość z nas spędziła na regeneracji sił przed powrotem do domu. Regeneracja dla każdego oznaczała co innego np. jedni coś tam dojadali na mieście, inni korzystali z gabinetów odnowy biologicznej hi hi… a jeszcze inni postanowili się po prostu dobrze wyspać w łóżku z pościelą. I tak dobiegł końca drugi dzień naszej pielgrzymki w którym to mogliśmy już pokłonić się przed wizerunkiem Najświętszej Panienki.  Jak jeszcze macie siłę i choć trochę ochoty do dalszego czytania to serdecznie zapraszam na kolejny odcinek z kolejnego dnia. Będzie on dostępny za kilka dni więc zapraszam do częstszego spoglądania na naszą myślę już wspólną stronę.
Z braterskim pozdrowieniem  Wasz „relacjonista”.
                                                                                                     DŻEJA
c.d.n.