„Szlachetne zdrowie,
Nikt się nie dowie jako smakujesz,
Aż się zepsujesz.”
Wróć!
Zamierzałem pisać o świętach, a właściwie o świątecznych życzeniach, a nie o
zdrowiu.
Kiedy
już na długo przed świętami, jeszcze przed Adwentem, napakowani jesteśmy przez
telewizję, radio i wystawy sklepowe kolorami zbliżających się świąt, zdajemy
sobie sprawę, że przyjdzie taki czas, kiedy trzeba będzie wypisać kartki
świąteczne z życzeniami, czy złożyć życzenia przez telefon lub w bezpośrednim
kontakcie ze znajomymi lub rodziną. Często powstaje problem, w jakiej formie
przesłać życzenia i o jakiej treści. Co do technicznej strony tego
przedsięwzięcia, to jest teraz dużo możliwości; metody tradycyjne ale też
e-maile lub SMS-y.
Nie
jest mi łatwo napisać życzenia na kartce świątecznej. Przyznaję, ze czekam z
tym na ostatnią chwilę, bo może żona napisze i ja nie będę musiał znów wylewać
potu nad każdą kartką. Ale wiadomo, kobiety przed świętami mają poważniejsze
zadania, niż pisanie kartek do rodziny i znajomych. Czasami grzeszę zazdrością,
gdy czytam tak składnie ułożone życzenia. Takie ładne życzenia otrzymywaliśmy
od kuzynostwa z Gdańska. Kiedyś przy okazji pochwaliłem nawet kuzynkę za takie
ładne teksty życzeń świątecznych. Uśmiechnęła się tajemniczo i uczciwie wyznała;
teksty przepisuje z gabloty w kościele parafialnym. Trochę mi ulżyło.
Żeby
takim jak ja ulżyć na święta, na niektórych kartkach wypisane są już gotowe
życzenia. Tylko podpisać: życzy... Ale są też gotowce w internecie, czy jako
aplikacje na komórkę, które hurtem można wysłać „do wielu” lub „do wszystkich”.
Przytoczę
kilka życzeń, jakie otrzymaliśmy w tym roku:
„Niezapomnianych
i wspaniałych świąt upływających we wspaniałej atmosferze i nigdy nie
przemijającej wiary w to, że każdy kolejny dzień może być jeszcze piękniejszy,
życzy ...”
„Zrodzony na sianie w półmroku
stajenki,
śpi w ramionach Marii Jezus
malusieńki.
Świętą noc złocista gwiazda
opromienia,
gromadzą się wokół przyjazne
stworzenia.
Lulajże Jezuniu snem cichym,
szczęśliwym,
niech obdarzy nas radością i
szczęściem prawdziwym.”
„Święta szybko się zbliżają
W święta ludzie się kochają
Przy dzieleniu się opłatkiem
Płynie z oczu łza ukradkiem
Życzymy sobie wszystkiego
najlepszego
Dając w policzek całusa wielkiego
W nocy Jezus się urodzi
I serduszka nam odmłodzi
Aby takie były
I aby wszystkie życzenia się
spełniły.”
Przyznaję,
ze jako katolik, nie bardzo takie życzenia czuję, tym bardziej, że mówi się
raczej o świętach, a nie o świętach Bożego Narodzenia. Reklamy i spoty
reklamowe przygotowują nas do świąt, a nie do świąt Bożego Narodzenia. W
marketingu chodzi przede wszystkim o to, żeby przyciągnąć klienta, żeby
generować zyski za wszelka cenę, nawet za cenę sprowadzenia człowieka do
poziomu wózka w markecie (to nie moje porównanie). Wszyscy się cieszą, że już
niedługo święta. Będzie rodzina, będzie wesoło no i będą prezenty.
Przypadkiem
oglądałem reklamę w 1-szym programie TVP. To była reklama z dziećmi. Dzieci
wypowiadały się o świętach oczywiście, a nie o świętach Bożego Narodzenia.
Miłe, sympatyczne, rozbawione. Jeden chłopczyk wypowiedział się, zapewne na
zadane pytanie (spot montowany) – „Najważniejsze są prezenty”. I takie
przesłanie poszło do widza, do dzieci też. I na co dzieci oczekują przez długi
okres adwentu? – na prezenty. Te z nich mają szczęście, których rodzice czy
dziadkowie wytłumaczą im, o co tak naprawdę chodzi.
Kiedyś,
za czasów realnego socjalizmu, kartki świąteczne też były, ale bez religijnych
akcentów. Chodziło o to, żeby całe święta sprowadzić do tradycji – choinka,
prezenty, wolne dni od pracy. Na kartki, które były dostępne, nasz ksiądz
proboszcz Roman Biskup mówił – bohomazy. Apelował: - Nie kupujcie tych
bohomazów. Ale co kupić? Już wtedy było w Domu Parafialnym stoisko z książkami
religijnymi, dewocjonaliami i świątecznymi kartkami. Tam można było się w nie
zaopatrzyć. Było czynne tylko przez kilka godzin w niedzielę. Na niemałą skalę
wykonywano też kartki domowym sposobem, które choć mało kolorowe świeciły
przynajmniej brokatem.
Teraz
jest duży wybór prawdziwie świątecznych kartek, naprawdę ładnych. Tradycyjne,
gotowe życzenia, też można dopasować do swoich potrzeb, dopisując co nieco u
góry, na dole, czy z boku kartki.
Ale
też są tacy, którzy szukają „czystych” kartek, aby móc przekazać życzenia tak
naprawdę od siebie.
„Na
zbliżającą się cichą i świętą Noc Bożego Narodzenia życzymy Wam szczęścia z
wpatrywania się z miłością w Boże Dzieciątko, otwarcia się na światło i pokój
płynące od Emmanuela, aby dzieląc się opłatkiem przy wigilijnym stole ...”
„Aby
Święta Bożego Narodzenia były Bliskością i Spokojem, a Nowy Rok – Dobrym czasem
dla całej Waszej rodziny”.
Są
też rodziny, w których wykonuje się kartki świąteczne samodzielnie w domu.
Otrzymujemy takie z Kłodawy, Bochni i Poznania, z roku na rok oryginalniejsze i
coraz piękniejsze. Niektóre, to już prawdziwe dzieła sztuki wykonane dużym
nakładem czasu i środków. Mają one niesamowite przesłanie, bo wykonuje się je z
myślą o konkretnym odbiorcy, angażując do tego całą rodzinę. Do tego
samodzielnie wykonana kolorowa koperta wypisana świecącym mazakiem i znaczek
treścią nawiązujący do Bożego Narodzenia. Trochę żal, że nie potrafimy
zrewanżować się tym samym.
Gdy
jest już blisko do świąt Bożego Narodzenia napotkanym na ulicy znajomym też
tradycyjnie składa się życzenia. Często to tylko krótkie - „Wesołych świąt” i
„Na wzajem”.
Kiedy
w wigilię przed południem jechałem Parkową, już z daleka widziałem na
przystanku uśmiechniętą twarz znajomego
pana Józefa, jeszcze z czasów, gdy pracowaliśmy na Wykończalni „Bieltexu”.
Zatrzymałem się na chwilę, żeby pogadać i złożyć życzenia. Trzeba było jednak
się śpieszyć, bo już nadjeżdżał autobus. W odpowiedzi usłyszałem:
-
Zdrówka... Przede wszystkim zdrówka!
No
to już wiem; najważniejsze jest zdrowie i prezenty. Jak na ironię, z
siedemnastu członków mojej rodziny w Bielawie dziesięciu zachorowało tuż przed
świętami. Trzeba było zmienić plany i roznosić po rodzinie przygotowane
smakołyki, żeby się nie zmarnowały.
Z
dawnych czasów przypominam sobie okres przedświąteczny w „Bieltexie”. Było
czymś niesamowitym, oceniając z perspektywy czasu, że przed świętami każdego
roku po zakładach „Bieltexu” (a było ich 12) chodził dyrektor zakładu,
przewodnicząca Związków Zawodowych tych z CRZZ, bo innych nie było i
kierowniczka Działu Kadr składając każdemu pracownikowi życzenia, nie
wyłączając nikogo. Chodzili na pierwszej zmianie po wszystkich wydziałach i
oddziałach. Musiało im to zając dużo czasu, a trzeba pamiętać, jakie to czasy
były.
Czym
jest Boże Narodzenie?
Odpowiedź
daje nam bł. Jan Paweł II pisząc:
„Uroczystość
Bożego Narodzenia jest radosną pamiątką przyjścia Boga do nas, ale jest też
wezwaniem do ufnego przyjęcia przesłania, które On daje nam przez swoje
narodzenie... On jest światłością, która zwycięża ciemności.”
Czasami
słyszy się o magii świąt Bożego Narodzenia. Nie chodzi oczywiście o jakiś
hokus-pokus abra-kadabra, ale o wyjątkową atmosferę towarzyszącą tej
szczególnej Nocy. To ta właśnie noc ściąga na Pasterkę również tych, którzy
przypominają sobie, że kiedyś zostali ochrzczeni, a w żadnym innym okresie w
kościele ich nie uświadczy. Dobrze jeszcze, gdy są trzeźwi. Takich dwóch
„pastuszków”, a tak naprawdę – żuli (może ładniej zabrzmiałoby – dwaj żulowie)
mieliśmy okazję spotkać przed północą przed żłóbkiem. W niechlujnych ubraniach,
rozmemłani, ledwo stali kiwając się na wiotkich nogach. Ten z prawej strony
wpatrzony w żłóbek, nie reagujący na namolne, głośne gadanie mu do ucha
brodacza z lewej strony. Czasami klękali i nawet próbowali się przeżegnać. Byli
we wspólnocie, ale tak naprawdę nikogo nie widzieli. Powstanie z pozycji
klęczącej było godnym podziwu wyczynem. Trochę zdziwili się, że zgasło światło.
Nie zareagowali na doniosły głos celebransa:
-
Oto ogłaszam wam radość wielką...
Bałem
się, co będzie dalej. Wytrzymali jednak może do pierwszego czytania. Odeszli
słaniając się do głównego wyjścia komentując zapewne to wielkie wydarzenie,
jakiego byli świadkami. Poszli w cichą, ciemną noc tą radosną wieść obwieścić
innym.
Było
już po kazaniu, gdy z impetem bocznymi drzwiami wszedł na dziwnie sztywnych
nogach do kościoła wysoki, młody mężczyzna w rozpiętej, czerwonej z napisami na
plecach, kurtce. To spóźniony trzeci żul. Rozejrzał się dookoła niewidzącymi
oczami i usiadł z ulgą na wolnym miejscu z brzegu ławki przy starszej pani,
wystawiając za ławkę lewą nogę. Chyba nie bardzo wiedział, gdzie jest.
Rozwalony niechlujnie w ławce biegał po obecnych dziwnymi oczami. Wstawał, gdy
wszyscy wstawali, siadał, gdy wszyscy siadali. Czy pójdzie do Komunii, gdy
wszyscy pójdą?
Wyszedł
z ławki, gdy wierni wychodzili do Komunii św. Stał zdezorientowany bijąc się
zapewne z myślami, jaką podjąć decyzję. Do Stołu Pańskiego jednak nie podszedł.
Widząc, jak ludzie odchodzą do tyłu kościoła w ich nurcie też poszedł. Pomyślał
zapewne, że to już koniec uroczystości. Jednak zorientował się, że to jeszcze
nie koniec, bo szybko wrócił na swoje miejsce.
Cicha
noc, święta noc, wszystko śpi, atoli... nasz sąsiad nie śpi. Jest już prawie
druga w nocy, a jego rzuca po ścianach i meblach. Czasem wyrzuca go na klatkę
schodową. Słychać też inne głosy. Chyba zaszkodziła mu sałatka warzywna. Ale
dlaczego tak klnie i tak nieludzko wyje? Przyjechało pogotowie, ale odjechało.
To chyba jednak nie sałatka.
Cicha
noc...
-
Mamo! A kiedy jest Boże Narodzenie?
-
Zawsze, ilekroć uśmiechasz się do swego brata i wyciągasz do niego rękę – jest
Boże Narodzenie...
-
Zawsze, kiedy milkniesz, by wysłuchać innych, kiedy rezygnujesz z zasad, które
jak żelazna obręcz uciskają ludzi w ich samotności – jest Boże Narodzenie...
-
Zawsze, kiedy dajesz odrobinę nadziei tym, którzy są przytłoczeni ciężarem
fizycznego, moralnego i duchowego ubóstwa – jest Boże Narodzenie...
-
Zawsze, kiedy rozpoznajesz w pokorze, jak bardzo znikome są twoje możliwości i
jak wielka jest twoja słabość – jest Boże Narodzenie...
-
Zawsze, kiedy sam nie mając wiele, potrafisz dzielić się z innymi i obdarzasz
ich radością – jest Boże Narodzenie...
-
Zawsze, kiedy czynisz swoje serce bezpiecznym domem dla przestraszonych,
utrudzonych, odepchniętych i wzgardzonych – jest Boże Narodzenie...
-
Zawsze, ilekroć pozwolisz, by Bóg pokochał innych przez ciebie – zawsze wtedy
jest Boże Narodzenie...
Błogosławiona Matka Teresa
z Kalkuty.
Czytałem
niedawno piękna książkę w kilku częściach – „Opowieści z Narnii” C.S. Lewisa.
Już na samym początku jest w niej zawarty bożonarodzeniowy akcent. Pozwolę
sobie przedstawić fragment dialogu Fauna z Łucją z I-szej części „Lew,
czarownica i stara szafa”:
-
To przecież ona panuje nad całą Narnią. To Ona sprawia, że zawsze jest zima.
Zawsze jest zima, choć nigdy nie ma Bożego Narodzenia. – sama tylko pomyśl.
-
Ależ to okropne – powiedziała Łucja.
Tak,
to okropne – potwierdza Bolesław Stawicki.