To nie pierwsza.
Jak co roku oczekiwałem na
bezpośredni okres związany z Wielkanocą czyli Triduum Paschalne. Uroczystości
Wielkiego Czwartku z wyjątkową oprawą z zaznaczeniem obecności naszych Księży w
naszej parafii, Wielkopiątkowa adoracja Krzyża i „Odszedł Pasterz Nasz”, a na
koniec ostatnie Gorzkie Żale, no i Wielka Sobota z liturgią Wigilii Paschalnej
– to wszystko mnie w tym roku ominęło. Nie byłem nawet na Rezurekcji. Nie
zmogła mnie kula, nie zmogła mnie siła, tylko ta... choroba – grypa. Mimo to i
tak bym poszedł, i stał gdzieś dalej z boku, aby nie zarażać moich braci
parafian, ale znajoma z Kłodawy składając mi w środę przed świętami życzenia
prosiła, żebym uważał, bo właśnie idzie na pogrzeb młodego
sześćdziesięcioletniego sąsiada, który kaszlał, a zmarł na serce. I nie
martwiło mnie, że mogę z tym światem pożegnać się, ale martwiło mnie to, że już
niczego więcej nie napiszę i nie pojadę już z Tadkiem Gonetem szosą przed
siebie w siną dal.
Co działo się w te trzy wspaniałe
dni wiedziałem od swojej żony, której nie zdążyłem zarazić. A widziała wiele,
bo i czas był przecież wyjątkowy. Również to: wzruszone twarze, faceta z palmą
w Wielkopiątkowy wieczór, ogromne rzesze ludzi podczas święcenia pokarmów, a
wśród nich bardzo dbających o to, żeby jajka i kiełbasy były dobrze poświęcone.
To dla nich bardzo ważne. Tych religijno - kulturowych wrażeń przecież musi im
wystarczyć na cały długi rok, aż do następnych świąt (Wielkanocnych). Ich już
nie będzie w kościele wieczorem, ani w niedzielę rano na rezurekcji. Co daje
się zauważyć to to, że przychodzą całymi rodzinami pięknie, odświętnie ubrani.
To oni teraz rządzą w kościele swoim zachowaniem zagłuszając modlitwę
celebransa. To, że nie jajka i kiełbasy zmartwychwstają już do nich nie
dociera. Oni żyją już tylko folklorem.
To nie pustosłowie. Kiedy byłem
niedawno w naszym muzeum na ciekawym odczycie, jeden ze starszych, zasłużonych
dla Bielawy mężczyzn przyznał publicznie, że jest wierzący, bo co roku chodzi
do kościoła ze święconką. Tylko ten jeden raz w roku! Oklasków nie było, bo nie
to było tematem wykładu.
A jakie to dla wielu z nas święta
niech zaświadczą spóźnione życzenia:
Mówi zając do baranka
Jaka piękna ta pisanka
Wtem z jajeczka wyszła kurka
Nastroszyła swoje piórka
Teraz biega, głośno krzyczy
Że wesołych świąt ci życzy.
Ot co! Jak zwykł mawiać mój teść.
Jeszcze
chory
Bolesław
Stawicki