Pierwiosnek



            „Jeszcze w polu tyle śniegu,
            jeszcze strumyk lodem ścięty...”
            To Władysław Broniewski w wierszu „Pierwiosnek”. Pamiętam ten wiersz jeszcze z lat szkoły podstawowej. Co prawda strumyki jeszcze ścięte lodem w górach i śnieg leży na polach w zacisznych miejscach, ale szosa sucha i da się jechać rowerem. Dlatego w sobotę, 13 kwietnia o godzinie 9:05 wyruszyliśmy po raz pierwszy w tym roku na szlaki naszej pięknej Dolnośląskiej Ziemi. Było nas trzech, co już, w odniesieniu do poprzedniego roku należy zauważyć jako znaczny postęp. Byłem ja, kolega Tadek Gonet i kolega Lucjan Palus. Nie było ustalonej wcześniej trasy. Chodziło przecież o krótką wycieczkę. Zaproponowano Świdnicę, a w niej Katedrę Świdnicką i Kościół Pokoju.

            Pojechaliśmy. Jak na taką trasę powinienem wybrać się na rowerze wyścigowym, a nie na „góralu” - byłoby lżej, ale i tak dawałem radę. Z początku było trochę zimno i wiało od zaśnieżonych jeszcze gór, ale potem już było słonecznie i bardzo ładnie. Pojechaliśmy przez Bojanice i Opoczkę. W Świdnicy w okolicach lodowiska trafiliśmy na przygotowania do przegrupowania w rajdzie samochodowym. Zatrzymaliśmy się na chwilę pooddychać atmosferą wielkiej imprezy. Bez trudu dojechaliśmy do katedry i przez chwilę pomodliliśmy się w przepięknym wnętrzu kościoła. Koledzy poprowadzili po zatłoczonych samochodami ulicach miasta do Kościoła Pokoju. Ja byłem tam po raz pierwszy. „Wizytę” ograniczyliśmy do zewnętrznego zapoznania się z obiektem i zwiedzenia obszernego pomieszczenia przed właściwym wnętrzem kościoła. Na gruntowne zwiedzanie nie byliśmy przygotowani, bo nie mieliśmy pieniędzy (10 zł dla dorosłych, 5 zł dla dzieci, po 8 zł dla dorosłych w grupie od 25 osób) i kanapek, a zapewne zajęłoby to nam sporo czasu. Pomyśleliśmy, że warto byłoby grupą wybrać się do Świdnicy. Niedaleko w Jaworzynie, można też zwiedzić muzeum kolejnictwa.
            Ze Świdnicy wracaliśmy spacerkiem. Rzadko widziało się na polach traktory. Jeszcze jest bardzo mokro, a miejscami nawet grząsko. Nieudrożnione rowy pełne wody i... niestety śmieci. Zastanawialiśmy się, czy my, jako społeczeństwo, jesteśmy narodem cywilizowanym? Czy potrafimy zadbać o swoje naturalne środowisko? Czy władze miast i gmin potrafią się pochylić nad tym problemem? Czy pasażer, jadący mercedesem najnowszej klasy i wyrzucający przez okno puszki po piwie, butelki po wódce i po napojach, jest panem czy może już... nie jest panem ?
            Myślę, że takie zachowania to ciągle jeszcze niechlubna pozostałość po ustroju „sprawiedliwości społecznej”, jakim u nas był socjalizm, a co u nas w wyraźny sposób zostało zachowane jako relikt minionej epoki w nazwie tak ładnego osiedla, jakim jest osiedle XXV-lecia PRL. Jak trudno, nawet przez trzydzieści lat zmienić ludzką świadomość, że "to nie moje – to państwowe". A gdzie w Bielawie można iść na spacer, żeby nie napotkać, a może i wdepnąć w radosną twórczość naszych przyjaciół piesków? Te kilka odpowiedzialnych osób w naszym mieście, które sprzątają po swoich pupilach, jeszcze wiosny nie czyni.
            Pisałem o pochylaniu się władz. Oczywiście był to slogan, ale może odpowiedzialne władze Bielawy, w tym nasi radni, dosłownie pochylili by się nad psim problemem?
            Nie wszędzie tak brzydko jest jak u nas w Bielawie. Tam, gdzie jest dobry gospodarz, tam jest ładnie, czysto i przyjemnie. Nie trzeba jechać do Niemiec czy Holandii, żeby zobaczyć porządek. Wystarczy pojechać do najbliższej wioski – Kietlic. Tam już po zimie jest posprzątane. Tam są dobrzy gospodarze. W zeszłym roku przejeżdżając przez Kietlice, nie mogłem oprzeć się pokusie, żeby zatrzymać się przy pierwszej od strony Bielawy posesji i pochwalić pana, który dopieszczał teren przed domem na ulicy. A może nasi Radni wybiorą się rowerami do Kietlic na wyjazdową sesję Rady Miasta - popatrzeć? Będzie pod górkę, ale może to przyniesie błogosławione dla Bielawy skutki w postaci znaczącego zaangażowania się w istotne sprawy Bielawy?
            Piszę to jako turysta i obywatel. To nie tak miało być. I wcale nie cieszą mnie pisma z Urzędu Miasta czy Spółdzielni Mieszkaniowej: „Dziękujemy Panu, Panie Bolesławie za zwrócenie uwagi na tak ważną kwestię, którą jest utrzymanie porządku ...”.
            Szkoda nafty.

   ZOBACZ GALERIĘ                                                                     Bolesław Stawicki