Narodziny
Czternastowieczna Siena była miastem
sprzeczności i kontrastów.
Wznosząc się na skale dominującej ponad
okolicznymi równinami, była nieprzystępna dla wrogów, ale gościnna i serdeczna
dla przybyszów. Ówcześnie była miastem większym od Paryża czy Londynu.
Sieneńczycy z dumą spoglądali na sześciokilometrowe mury obronne, otaczające
miasto, oraz na liczne wieże i wieżyczki, do wznoszenia których miały prawo
tylko najszlachetniejsze rody.
Średniowieczna Siena to również miasto
Maryi, „Civitas Virginis”, miasto ludzi uduchowionych, ale także awanturników,
barbarzyńców i grzeszników.
Pewnego dnia w dzielnicy Fontenbranda, w
rodzinie cenionego farbiarza Giacomo Benincasa, urodziła się dziewczynka, która
miała w przyszłości rozsławić swoje miasto na cały świat.
25 marca 1347 roku Mona Lapa, energiczna
żona farbiarza, urodziła swoje 23 i 24 dziecko, bliźniaczki: Katarzynę i
Joannę.
Boże wezwanie
Bóg bardzo wcześnie dał znać o swoim zamyśle
wobec tego dziecka. Ukazał się jej i zachwycił sobą na całe życie, gdy
Katarzyna nie skończyła nawet siedmiu lat. Wracając
z bratem Stefanem od starszej siostry, nad kościołem Ojców Dominikanów ujrzała
Jezusa Chrystusa zasiadającego na tronie. Obok niego zaś apostołów Piotra i
Pawła, a także Jana Ewangelistę. Katarzyna straciła poczucie rzeczywistości i z
zachwytem wpatrywała się w wizję, i wówczas Jezus spojrzał na nią z ogromną
miłością, uśmiechnął się i pobłogosławił. Zniecierpliwiony Stefan potrząsnął
dziwnie zachowującą się siostrą i wyrwał ją ze skupienia.
Jednak tych kilka chwil pierwszej w jej
życiu wizji całkowicie odmieniło dotychczasowy bieg wydarzeń. Katarzyna
rozmiłowana w Bogu ślubuje mu dozgonne dziewictwo. Budzi się w niej zamiłowanie
do samotności, praktykowania cnót chrześcijańskich, częstej modlitwy i służby
bliźniemu.
Narodziny powołania
W jej sercu rodzi się powołanie zakonne.
Zaczyna – wbrew woli rodziców – marzyć o klasztorze. Rodzina tymczasem
nakłaniała ją, by dbała o siebie, o swój wygląd, bo oto nadarzała się dla niej
świetna partia. Katarzyna jednak z uporem obstawała przy swoim postanowieniu.
Aby zyskać na czasie, posłuchała rady kuzyna, nowicjusza dominikańskiego,
Tomasza della Fonte, i ogoliła sobie głowę, co w tamtych czasach oznaczało dla
kobiety hańbę i upadek. Mona Lapa na ten widok wpadła w furię. Ukarała córkę
odbierając jej własny pokój i obciążając ją odtąd licznymi, ciężkimi i
upokarzającymi zajęciami.
Podczas tych miesięcy ciężkiej pracy w
Katarzynie tylko utwierdziło się pragnienie życia zakonnego. Z utęsknieniem
patrzyła z oddali na mury kościoła Braci Dominikanów. Aż pewnej nocy, we śnie
ukazał jej się sam założyciel tego zakonu, święty Dominik, taki, jakiego
widywała na fresku w kościele. W jednej ręce trzymał piękną białą lilię, a w
drugiej białą szatę, którą jej ofiarował. W krótkich słowach zapewnił ją, że już niedługo będzie
odziana w habit, o którym tak marzy.
Matka jednak nadal miała wobec niej poważne
plany małżeńskie. Dlatego wywiozła córkę do znanego uzdrowiska, Vignone.
Ale córka, miast odzyskać nadwerężone pracą
siły, złapała jakąś dziwną wysypkę, której towarzyszyła wysoka temperatura.
Nie pomagały żadne lekarstwa i Mona Lapa
wpadła w rozpacz. Bała się, że utraci kolejne dziecko, tak bardzo przez nią
umiłowane. Katarzyna twierdziła, że jedyną rzeczą, jaka może jej przywrócić zdrowie,
jest pozwolenie, by została „mantellata” – czyli tercjarką dominikańską.
Zrealizowane
pragnienie
Na przeszkodzie w realizacji tego pragnienia
stała nie tylko matka, ale same siostry obawiały się przyjąć w swoje szeregi
taką młodą, ładną i niezwykle kontrowersyjną dziewczynę.
Przerażona Mona Lapa ubłagała przeoryszę, by
odwiedziła Katarzynę, a ta, gdy zobaczyła oszpeconą krostami bidulkę,
przyrzekła, że po wyzdrowieniu przyoblecze ona habit i zostanie „mantellata”.
I tak też się stało.
Jednak jako nowicjuszka Katarzyna nie
oddawała się, jak inne siostry, dziełom miłosierdzia, ale usunęła się w zacisze
własnego pokoiku celi; godzinami modliła się i oczekiwała na spotkanie z
Oblubieńcem. Poddawała się praktykom ascetycznym, radykalnie ograniczyła jedzenie,
czuwała długo w noc, niejednokrotnie biczując się. W jej malutkiej domowej celi
Bóg osobiście nauczał swoją oblubienicę. Zjawiali się tam również święci,
których znała i czciła.
W tym czasie miało miejsce jedno z
ważniejszych spotkań z Chrystusem, w czasie którego objawił On Katarzynie
istotną prawdę o Sobie. Wiedział o jej ogromnym pragnieniu poznania Boga i
dlatego uległ i wyjawił swojej oblubienicy: „Czy wiesz córko, kim ty jesteś i
kim jestem Ja? Kiedy te dwie rzeczy poznasz,
będziesz szczęśliwa. Otóż ty jesteś tą, która nie jest. Ja zaś jestem tym,
który jest”.
Wyjście z
odosobnienia
Po miesiącach odosobnienia, walki duchowej,
spotkań z Bogiem i świętymi, Katarzyna stanęła wobec nowego wezwania swojego
Oblubieńca. Oto zażądał, by zerwała z samotnością, wyszła do rodziny i do tych,
którzy potrzebują jej obecności i pomocy. Ta gorliwa dziewczyna początkowo nie
chciała o tym słyszeć, ale Chrystus nie zamierzał ustąpić i w pełnych miłości
perswazjach przekonywał ją do nowej drogi ku świętości.
Katarzyna nie mogła Mu odmówić i podjęła to
niespodziewane wezwanie.
Rozpoczęła całkiem nowy okres w swoim życiu.
Wyszła ku ludziom pokrzywdzonym przez los, ku chorym, cierpiącym, ku ubogim i
zagubionym. Z poświęceniem udzielała się w hospicjum „La Scala”. Szła tam,
gdzie już nikt nie miał ochoty ani odwagi pójść. Podejmowała się pielęgnacji
trędowatych, chorych na raka w ostatnim stadium, zgorzkniałych, złośliwych i
wulgarnych, którzy swoim zachowaniem zniechęcili nawet najbardziej cierpliwych.
Katarzyna szybko zyskała sławę jako
miłosierna tercjarka, wspomożycielka najuboższych, wstawienniczka największych
grzeszników. Skuteczność jej modlitw, liczne ekstazy, wizje, egzorcyzmy,
uzdrowienia sprawiły, że stała się osobą znaną i wieść o tej niezwykłej, młodej
sienence szybko rozeszła się po świecie.
Z tego powodu w 1374 roku kapituła generalna
dominikanów zebrała się we Florencji, dokąd została też wezwana i Katarzyna.
Przesłuchano ją z uwagą i nie dopatrzono się
niczego niepokojącego. Generał zakonu przekonał się o wyjątkowości powołania
tej tercjarki. Wyznaczył nawet na jej duchowego opiekuna i przewodnika
doświadczonego mnicha, ojca Rajmunda z Kapui. W
tym samym roku we Włoszech rozszalała się epidemia dżumy. Zaraza zataczała
szerokie kręgi i zbierała swoje tragiczne żniwo. Ludzie umierali w strasznych
mękach. Zdarzało się, że z lęku przed chorobą ojciec opuszczał dzieci,
rodzeństwo uciekało od braci i sióstr, żony odchodziły od swoich mężów. Ginęli
także najbliżsi samej Katarzyny, która, co było do przewidzenia, rzuciła się w
wir pracy, by przynieść choćby nikłą ulgę umierającym.
Dar jednania
Mniej więcej w tym czasie Katarzyna objawiła
też światu jeszcze jeden ze swoich talentów. Okazało się, że jest doskonałym
rozjemcą i negocjatorem. O pomoc w mediacjach prosili ją tak najbliżsi, jak i
patrycjusze sieneńscy, a wkrótce także i rządzący sąsiednimi republikami. W
niedługim czasie o taką pomoc zwrócił się do niej sam papież Grzegorz XI.
Od roku 1375 Katarzyna coraz więcej
przebywała poza rodzinnym miastem. Została zaproszona przez członka rządu
republiki Pizy. Tam zapoznano ją z bieżącymi problemami politycznymi środkowych
Włoch oraz opowiedziano o konflikcie pomiędzy republikami sąsiadującymi z
Państwem Kościelnym a papieżem. Dominikańska tercjarka bez namysłu rozpoczęła
tę nową działalność. Angażowała się przede wszystkim jako córka Kościoła, która
broni nadwątlony autorytet głowy Kościoła.
W marcu 1376 roku konflikt zaostrzył się i
papież rzucił interdykt na Florencję. Wówczas rząd republiki toskańskiej
poprosił Katarzynę o pośrednictwo w negocjacjach z papieżem.
Święta podjęła się misji i bezzwłocznie
wyruszyła ze swoją „la bella
brigata” w długą i niebezpieczną drogę do Awinionu.
W czerwcu została przyjęta przez Ojca
Świętego na prywatnej audiencji. Rozmawiała z nim nie tylko o konflikcie z
republikami włoskimi, ale gorąco namawiała papieża do powrotu na Stolicę
Piotrową. Ta ostatnia sprawa
stała się dla Katarzyny najważniejszą w tym okresie. Tak długo namawiała
Grzegorza XI, tak żarliwie modliła się, tak wiele listów napisała w tej
sprawie, aż osiągnęła swój cel i papież powrócił do Rzymu w styczniu 1377 roku.
Ojciec Święty wezwał ją do siebie w 1378
roku i poprosił o pertraktacje pokojowe z rządem Florencji. Jednak upragniony
pokój pomiędzy Florencją i papiestwem został zawarty już z następcą Grzegorza
XI, Urbanem VI.
Dyktowanie „Dialogu”
przerwane wybuchem wielkiej schizmy zachodniej
Latem 1378 roku Katarzyna zaczęła dyktować
swoim uczniom Dialog o
Opatrzności Bożej, w którym umieściła kompendium swojej mistycznej wiedzy o
Bogu i kondycji człowieka oraz o drodze do poznania Boga przez człowieka.
Nie minęło kilka miesięcy, a praca ta
została przerwana przez dramatyczne wydarzenia. W listopadzie wybuchła tzw.
wielka schizma zachodnia. Francuscy kardynałowie nie złożyli homagium nowo
wybranemu papieżowi, Urbanowi VI. Zwołali własne konklawe i wybrali antypapieża
Klemensa VII. Urban VI wezwał Katarzynę do Rzymu i poprosił ją o wsparcie
duchowe w tej trudnej sytuacji.
W listopadzie 1378 roku Katarzyna żegnała
się na zawsze z ukochaną Sieną i wyruszyła – jak się potem okazało – w ostatnią
ziemską podróż. Wyruszyła do Rzymu, by jeszcze raz wesprzeć Namiestnika
Chrystusa i wstrząsnąć sumieniami odstępców oraz tych, którzy bali się zająć
własne stanowisko wobec tego strasznego rozłamu. Niektórzy biografowie twierdzą
nawet, że był to czas, kiedy w dużej części współdzierżyła z papieżem ster
Kościoła. Pod jej wpływem Urban VI napisał encyklikę wzywającą wszystkich
Włochów do mobilizacji duchowych sił w walce o dobro i cześć Kościoła.
Nadrzędnym zadaniem Katarzyny stało się szybkie rozpowszechnienie encykliki.
Święta kolejny raz wykorzystuje ogrom swoich wpływów i cały swój autorytet.
Niestety, sytuacja papieża i Kościoła wciąż się pogarszała.
I choć doświadczenie najgorszego upokorzenia
i klęski zostało jej oszczędzone, bo nie dożyła całkowitego szaleństwa Urbana
VI, ani pogłębienia schizmy i wybrania trzeciego papieża, to i tak doznawane
przez nią cierpienia w intencji Mistycznego Ciała Chrystusa przysporzyły jej
wielkiej goryczy i bólu.
Ostatnie miesiące
życia
Ostatnie trzy miesiące jej życia upłynęły
pod znakiem nieustannej modlitwy i strasznych cierpień. Zarówno modlitwy, jak i
cały ból ofiarowała Bogu w intencji umiłowanego Kościoła.
Każdego ranka, mimo choroby i wycieńczenia,
odbywała dość długą drogę z celi przy kościele Santa Maria Sopra Minerwa do
Bazyliki św. Piotra, gdzie modliła się aż do wieczora. Tam też miała jedną ze
swoich ostatnich wizji, którą odebrała w sposób bardzo symboliczny. Wpatrując
się w piękną mozaikę Giotta przedstawiającą łódź, zdało jej się, że łódź
unosząca Apostołów opuściła ramy i ciężko opadła na jej słabe już ramiona. Pod
tym ciężarem upadła na ziemię i uczniowie musieli sami przenieść swoją ukochaną
matkę do jej celi. Tam zwierzyła się, że dźwiga na swych ramionach
łódź-Kościół. Jej cierpienia stały się jeszcze bardziej intensywne.
Mówi się, że te trzy ostatnie miesiące jej
życia to najprawdziwsze bezkrwawe męczeństwo, przyjęte i złożone w intencji
Kościoła. Św. Katarzyna ze Sieny umarła 29 kwietnia 1380 roku w Rzymie. Miała
zaledwie 33 lata.
Katarzyna Benincasa została kanonizowana w
1461 roku przez papieża Piusa II. Pod jej wezwaniem wznoszono wiele kościołów i
kaplic. Siena obrała ją za swoją patronkę. Pius IX w 1866 roku ogłosił św.
Katarzynę ze Sieny współpatronką Rzymu, Pius X – patronką kobiet z Akcji
Katolickiej, Pius XI – patronką
pielęgniarek. W 1939 roku została, razem ze świętym Franciszkiem z Asyżu,
główną patronką Włoch. 4 października 1970 roku papież Paweł VI nadał jej tytuł
doktora Kościoła.
W 1999 roku Ojciec Święty Jan Paweł II ogłosił ją
współpatronką Europy.