16 maja Kościół
Katolicki wspomina św. Andrzeja Bobolę, męczennika za wiarę, mężnego żołnierza
Chrystusa, który nieustannie walczył pod Sztandarem Krzyża.
Andrzej Bobola urodził się
w 1591 r. w Strachocinie, nieopodal Sanoka. Jego ród jest jednym z najstarszych
w Polsce. Już w XIII w. Bobolowie pieczętowali się herbem Leliwa. Od XV w. ród
przyszłego świętego za swe rodzinne strony uważał ziemię sandomierską. Nauki
humanistyczne i retorykę młody Bobola zgłębiał w Wilnie. To właśnie tutaj 31
lipca 1611 r. mając 20 lat, wstąpił do Towarzystwa Jezusowego. W 1613 r. po
okresie nowicjatu przyjął śluby proste. Następnie studiował filozofię na
Akademii Wileńskiej. Święcenia kapłańskie otrzymał w 1622 r. Początkowo
pracował w Nieświeżu. Później często był przenoszony w różne strony kraju. Swą
kapłańską posługą służył w Wilnie, Bobrujsku, Warszawie, Łomży, Płocku i
Pińsku.
Już w 1625 r. odznaczył
się niezwykłą odwagą i poświęceniem. Gdy w czerwcu Wilno nawiedziła epidemia,
wielu mieszkańców w obawie przed śmiercią zbiegło z miasta. Proponowano to
również Boboli, lecz ten niewzruszony, pospieszył z pomocą chorym. Dzięki jego
pomocy wysłuchano około 8 tysięcy spowiedzi oraz nawrócono 26 innowierców.
W 1630 r., po złożeniu
uroczystej profesji zakonnej, został przełożonym nowopowstałego domu w
Bobrujsku. Prowincjał Mikołaj Łęczycki jego trzyletni okres pracy ocenił
słowami: „U Boboli widać zdrowy rozsądek, dobre wykształcenie, łatwość
obcowania z ludźmi oraz wywieranie dodatniego wpływu na otoczenie" Po
wielu podróżach, wpisanych w trud życia misjonarza, w 1652 r. o. Andrzej Bobola
osiadł w Pińsku, gdzie głosił kazania w kościele św. Stanisława. Okres
misjonarski na Pińszczyźnie jest szczególny. Warunki, w jakich żyli mieszkańcy,
ich poziom intelektualny, brak obycia i trudna sytuacja polityczna Polesia
powodowały, iż praca duszpasterska na tych terenach była arcytrudna. Kozacy,
nazwani przez króla Zygmunta III Wazę „szumowinami ludzkimi zebranymi z łotrów
rozmaitych narodowości”, nieustannie zagrażali mieszkańcom Pińska i okolic.
Bobola apostołował chodząc
„od domu do domu”. Otrzymał przydomek „łowcy dusz – duchochwata”, gdyż pod jego
wpływem wielu prawosławnych przeszło na katolicyzm. Jednym z jego największych
sukcesów było przyjęcie na łono Kościoła Katolickiego dwóch wiosek: Udrożyn
oraz Balandycze. Uwielbiał cytować św. Pawła: „W życiu i w śmierci należę do
Pana”. Ogień Bożej miłości, który palił się w jego sercu, promieniował i
zapalał innych.
W 1657 r. nadszedł kres
jego działalności apostolskiej na ziemi. W maju tegoż roku Pińsk został zajęty
przez oddziały Kozaków pod dowództwem Jana Lichego. Andrzej Bobola przebywał
wówczas na jednej ze swych apostolskich misji. Dowiadując się o grożącym mu
niebezpieczeństwie wsiadł do wozu powożonego przez prawosławnego – Jana
Domanowskiego. Liczył na dotarcie do leśnej kryjówki, którą przygotowali dla
niego przyjaciele, jednakże w pobliżu folwarku Predyła, wóz napotkał Kozaków.
Woźnica zbiegł, lecz sam jezuita nie skorzystał z szansy ucieczki i został
pojmany.
Kozacy podjęli próbę
„nawrócenia” polskiego misjonarza zadając mu okropne tortury. Przywiązawszy do
drzewa, bili po twarzy wybijając zęby, wyrywali paznokcie i przypalali ogniem.
Gdy namowy i bolesne tortury nie przyniosły efektu w postaci zaparcia się wiary
katolickiej, Kozacy przystąpili do najgorszego. Na jego skórze wycięto ornat, a
rękę odarto ze skóry. Rany pozasypywano odpadkami z orkiszu. Odcięto mu nos i
wargi. Gdy przyszły święty pomimo nieludzkich cierpień, powiedział do oprawców:
„Moja wiara prowadzi do zbawienia. Nawróćcie się”, natychmiast odcięto mu język
i powieszono głową w dół. Wybito mu również oko. Po dwóch godzinach konania,
gdy o. Andrzej nadal wzywał imienia Jezus, jeden z katów uderzył dwukrotnie
szablą w jego głowę i zakończył nieludzkie męczarnie. Był 16 maja 1657r.
Po latach, w roztargnieniu
zapomniano gdzie dokładnie złożono ciało o. Andrzeja, ale wielki misjonarz
przypomniał o sobie w objawieniu, którego dostąpił rektor jezuickiego kolegium
- Marcin Godebski. Bobola prosił o odnalezienie swego ciała, a w zamian obiecał
szczególną opiekę nad całym kolegium. Rektor po odnalezieniu trumny,
stwierdził, że pomimo upływu wielu lat, ciało męczennika jest w stanie
nienaruszonym. Już w 1712 r. podjęto starania o beatyfikację zamordowanego
jezuity, lecz ówczesne problemy polityczne i kasata zakonu nie pozwoliły na to.
Kościół mając na względzie zasługi o. Boboli cały czas gromadził świadectwa o
świętości niezłomnego apostoła. Poza tym, Andrzej Bobola nie pozwolił o sobie
tak łatwo zapomnieć. W 1819 r. ukazał się dominikaninowi, o. Korzenieckiemu.
Zapowiedział, że Polska zostanie wskrzeszona, a on sam zostanie jej patronem.
Do chwały ołtarzy wyniósł
go w 1853 r. papież Pius IX. W dokumencie beatyfikacyjnym napisał: „Pragnąc,
aby w tak ciężkich czasach: wobec wielkiej liczby nieprzyjaciół wierni
Chrystusa otrzymali nowy wzór, który wzmógłby ich odwagę w walce, pozwalamy
sługę bożego Andrzeja Bobolę, kapłana profesora Towarzystwa Jezusowego, który
za wiarę katolicką i dusz zbawienie poniósł męczeństwo, nazywać odtąd mianem
błogosławionego”.
Po odzyskaniu
niepodległości, Episkopat Polski podjął starania mające na celu kanonizację bł.
Andrzeja. Ogrom otrzymanych łask i cudów, które miały miejsce za przyczyną
polskiego „łowcy dusz” spowodował, że w 1938 r. papież Pius XII kanonizował go
w uroczystość Zmartwychwstania. Dzięki niezwykłej pracy Watykanu udało się
odzyskać relikwie św. Andrzeja i sprowadzić je do Polski. Natychmiast zostały
otoczone wielką czcią. Tryumfalny powrót do Polski odbił się szerokim echem.
Apostoł po bardzo długiej i męczącej tułaczce w końcu wrócił do Ojczyzny i
spoczął w Warszawie. Dziś trumna ze szczątkami znajduje się w Sanktuarium
nazwanym jego imieniem.
W 2002 r. watykańska
Kongregacja Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów ustanowiła św. Andrzeja
Bobolę, drugorzędnym patronem Polski. Niech święty męczennik, który nigdy nie
zaparł się Chrystusa, wyprasza nam łaskę żywej wiary w moc Zmartwychwstałego
Pana.
Paweł Ozdoba