O Szymonie Słupniku i o jego przedziwnym pomyśle spędzenia
życia na kolumnie słyszał prawie cały świat, ale zapewne mało kto wie, że
świętych Szymonów Słupników żyło pod starożytną Antiochią przynajmniej dwóch.
Pomysł prowadzenia życia monastycznego na kolumnie, który Szymon jako pierwszy
wprowadził w życie około 416 roku, przyjął się bowiem w świecie starożytnym
dość dobrze i nie brakowało ascetów, którym bardziej odpowiadało wdrapanie się
na słup, a właściwie na zamontowaną na słupie platformę, niż ucieczka na
pustynne odludzie, zamknięcie się w celi klasztoru czy też zaszycie się w
jakiejś grocie. Kolumny z mieszkającymi na ich szczytach ascetami od połowy V
wieku wyrastały w wielu miejscach Imperium Rzymskiego, a na jedną z nich,
jakieś sześćdziesiąt lat po śmierci Szymona Słupnika Starszego (zmarł on w 459
roku), Pan powołał jego imiennika i gorliwego naśladowcę, którego zwie się
Szymonem Słupnikiem Młodszym.
Informacje biograficzne na jego temat, które do nas dotarły,
w porównaniu z ilością świadectw o zdziałanych przez niego cudach są doprawdy
skromne. Wiadomo jednak, że przyszedł na świat w Antiochii (dawniej Syria,
obecnie Antakya w Turcji) w 521 roku, a życiu ascetycznemu poświęcił się bardzo
wcześnie, do czego niewątpliwie przyczyniła się jego matka, Marta, pobożna
chrześcijanka, która czczona jest przez Kościoły wschodnie jako święta. Będąc,
jak chce tradycja, sześcioletnim chłopcem, Szymon rozpoczął samotne życie w
lesie, jednak anioł doprowadził go po jakimś czasie do grupy ascetów skupionej
wokół żyjącego na kolumnie mnicha o imieniu Jan. Właściwie każdy stylita miał
bowiem wokół siebie grupę uczniów, którzy żyli u stóp jego słupa, słuchali
wygłaszanych z wysokości kolumny nauk swojego mistrza i pod jego okiem – w tym
przypadku wyrażenie to nabiera niespotykanej dosłowności – wkraczali w świat
ascezy. Młodziutki Szymon przystał zatem do tego rodzaju szkoły ascetycznej,
zwanej z języka greckiego mandrą, czyli owczarnią. Mistrz Jan jednak dość szybko
musiał dostrzec i docenić zapał ascetyczny chłopca – tym bardziej, że Bóg
podobno dokonywał cudów przez dzieciaka – gdyż tak wcześnie pozwolił Szymonowi
zbudować własną kolumnę, że asceta ostatni mleczny ząb stracił mieszkając już
kilka metrów nad ziemią. Z pomocą braci mnichów Szymon postawił swoją kolumnę w
pobliżu kolumny Jana, żeby móc się z nim swobodnie porozumiewać.
W wieku jedenastu lat Szymon postanowił jednak zbudować sobie
nową i wyższą kolumnę, co wiązało się z koniecznością dłuższego pobytu na
ziemi, gdyż na wzniesienie kamiennego słupa i zamontowanie na nim platformy
pełniącej rolę celi monastycznej potrzeba było czasu. Podczas tej przerwy w
życiu na wysokości Szymon został wyświęcony przez biskupa Antiochii na diakona,
a gdy potem wszedł na kolumnę, spędził na niej nieprzerwanie osiem następnych
lat. Czas od rana do popołudnia spędzał na lekturze i przepisywaniu książek, a
wieczór i noc poświęcał modlitwie. Opowiadają, że tak gorąco prosił Boga o
napełnienie go Duchem Świętym, że któregoś dnia Duch zstąpił na niego w postaci
ognia. Od tego czasu Szymon Słupnik Młodszy napełniony został boską mądrością.
Tradycja przypisuje mu autorstwo kilku niedużych traktatów
teologiczno-ascetycznych, trzydziestu trzech mów oraz kilku hymnów
liturgicznych i nawet jeśli nie są to teksty autentyczne, to już sam fakt, że
za ich autora uważano słupnika świadczy o tym, że według ówczesnych ludzi
uprawianie ascezy na kolumnie nie kłóciło się z posługą nauczania, zgłębianiem
teologii i twórczością poetycką.
Kilka lat po śmierci Jana, swojego mistrza, Szymon opuścił miejsce,
w którym rozpoczął życie ascetyczne, i postawił sobie nową kolumnę na górze
leżącej kilkanaście kilometrów na północ od Antiochii, a którą z czasem ze
względu na niezwykłą ilość łask udzielanych przez Boga za pośrednictwem
słupnika nazwano Górą Cudów. Tutaj stylita, o którym mieszkańcy okolicy zaczęli
mówić Szymon z Góry Cudów, otoczony był całkiem sporym gronem uczniów, a jego
kolumna stała pośrodku klasztoru, którym przez długie lata kierował. Na Górę
Cudów napływały również rzesze pielgrzymów przyciągane zarówno mądrością
Szymona, jak i cudownymi uzdrowieniami dokonującymi się dzięki jego modłom. W
duchu wdzięczności za otrzymane łaski pielgrzymi pobudowali w pobliżu klasztoru
Szymona Słupnika nieduży kościół. W roku 560 natomiast Słupnik został
wyświęcony na prezbitera. Tym razem jednak biskup konsekrator (był nim Dionizy
z Seleucji) musiał wspinać się na kolumnę po drabinie, bo nie sposób było
nałożyć ręce na Szymona stojąc u stóp jego słupa. Trudno powiedzieć, czy to
asceta odmawiał zejścia na dół usiłując w ten sposób uniknąć święceń, czy też
dla wszystkich było jasne, że o ile schodzenie Słupnika ze słupa jest przeciwne
naturze jego powołania, o tyle wspinanie się biskupa ku niebu z jego powołaniem
jest jak najbardziej zgodne. Tak czy inaczej, liturgia święceń prezbiteratu
Szymona Słupnika Młodszego przebiegała w sposób dość niezwykły, podobnie
zresztą jak sprawowana przez niego Eucharystia: żeby przyjąć Komunię Świętą
uczniowie Szymona jeden po drugim wchodzili po drabinie na szczyt kolumny.
Szymon Słupnik Młodszy – zresztą jak każdy stylita – nie był
zatem jakimś odludkiem, człowiekiem ogarniętym niezdrową pasją ascetyczną
posuniętą wręcz do autodestrukcji, lecz był po prostu mnichem, który swoją
celę, miejsce odosobnienia, pracy i modlitwy, umieścił nie za murami klasztoru,
ale na szczycie kolumny, co jednak nie przeszkodziło mu stać się ojcem duchowym
dla wielu mnichów i tysięcy pielgrzymów. Żyjąc na kolumnie chciał jasno
pokazać, że od świata można uciekać tylko zwracając się całym sobą ku niebu.
Kiedy więc 24 maja 597 roku odszedł z tego świata, nikt nie miał wątpliwości,
że udał się właśnie w tym kierunku, który obrał już jako dziecko, stawiając
swoją kolumnę w pobliżu kolumny Jana.
Góra Cudów, na której Szymon osiadł jako mistrz duchowy
mnichów żyjących w klasztorze otaczającym jego kolumnę, była ośrodkiem życia
monastycznego przez długie lata także po śmierci Słupnika. Przez wieki przybywały
tu rzesze pielgrzymów zwłaszcza, że okazała bazylika, którą zbudowano wokół
kolumny świętego mnicha, mieściła w sobie relikwie Szymona i Marty, jego matki.
Miejsce zostało jednak porzucone przez chrześcijan w XIII wieku po wycofaniu
się Krzyżowców, relikwie obojga świętych przepadły, a budynki popadły w zupełną
ruinę. Przybywający tu obecnie nieliczni pielgrzymi oglądać mogą okazałe ruiny
trzech kościołów, klasztoru oraz pomieszczeń dla pielgrzymów, na podstawie
których można sobie wyobrazić znaczenie tego miejsca dla starożytnego Kościoła.
Wydaje się więc, że Szymon Słupnik Starszy miał zdecydowanie
więcej szczęścia niż jego młodszy naśladowca. To przecież starszego wszyscy
uważają za Stylitę czy Słupnika przez duże „S”, to jego po wielokroć przedstawia
się na świętych ikonach i nawet jego bazylika, choć również zrujnowana,
zachowana jest dużo lepiej i do dziś przyciąga rzesze pielgrzymów i turystów.
Pamięć o Szymonie Słupniku Młodszym natomiast prawie zupełnie przepadła, jego
ikon – choć działy się przez nie cuda – wiele nie ma, a ruiny jego bazyliki
zostawione własnemu losowi niszczeją, wydane na łaskę i niełaskę
bliskowschodnich graficiarzy… A jednak kamienie bazyliki, nawet jeśli z roku na
rok coraz bardziej zarastają niekarczowanymi krzewami, nie pozwalają zapomnieć,
że miejsce, na którym leżą, jest miejscem świętym. Natomiast podstawa kolumny,
którą można cały czas oglądać na Górze Cudów pod Antiochią, bez przerwy
świadczy, że cudem, który uświęcił to miejsce, jest przede wszystkim Szymon Słupnik
Młodszy, człowiek, który cały żył w Bogu.
ks. Przemysław Marek Szewczyk