Pojechaliśmy
w trzyosobowym składzie żegnani miłym uśmiechem aprobaty przez księdza Daniela.
Planowałem jechać w góry, ale jeden z kolegów nie w porę przeczytał informację
na Stronie i przyjechał na wyścigowym rowerze. No cóż, „za karę” poprowadzi
wycieczkę. To było dość interesujące, gdy zaproponowana trasa zmieniała swój
kierunek na każdym z napotkanych skrzyżowań. Ostatecznie pojechaliśmy do
Pieszyc, a stamtąd przez Piskorzów dalej koło Bratoszowa do Mościska. Kierowaliśmy
się na Świdnicę, by w Boleścinie skręcić na Książnicę i dojechać do Kiełczyna.
Po drodze jednak zaintrygowani drogowskazem „Krzyżowa” (tylko 2 km)
postanowiliśmy odwiedzić to historyczne miejsce upamiętniające ostatecznie
polsko – niemieckie pojednanie.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Krzy%C5%BCowa_(powiat_%C5%9Bwidnicki)
Była piękna pogoda sprzyjająca zwiedzaniu i przyjacielskim rozmowom na świeżym
powietrzu. I tu dobrym przewodnikiem, jak zresztą na całej trasie, okazał się
kolega Janek. Gdyby nie on, nasze pojęcie o Krzyżowej byłoby dość ograniczone.
Dziękujemy.
Pojechaliśmy
do Boleścina, przed którym wyraźnie już było widać wieżę Katedry. Przez Krzczonów
jechaliśmy do Książnicy. Jak czasami się zdarza, zostałem trochę w tyle i nie
miałem możliwości powiedzieć kolegom, że właśnie w Krzczonowie, po lewej
stronie między polami jest pas startowy prywatnego lotniska małych samolotów.
W
Książnicy, nie dojeżdżając do Kiełczyna, skręciliśmy na prawo w wąski,
asfaltowy łącznik dochodzący do oczyszczalni ścieków. Nie wszyscy znają ten
skrót. Stamtąd dojechaliśmy do Włók i dalej do Dzierżoniowa. To jednak jeszcze
nie koniec drogowych niespodzianek. Z Dzierżoniowa do Bielawy jechaliśmy przez
OSiR i znów koło oczyszczalni ścieków. Coś w podtekście chyba wyszła to również
wycieczka ekologiczna.
Rozstaliśmy
się na skrzyżowaniu Rolnej i Żeromskiego, mając nadzieję na spotkanie w
następną sobotę.
Kiedy
dojeżdżałem, już samotnie, do domu, z daleka z przeciwnej strony zobaczyłem
zbliżającego się do krzyża na ulicy Wolności mężczyznę z małą, może dwuletnią
dziewczynką. Rozpoznałem w nim kolegę z zakładu z czasów, gdy pracowałem w Bielbawie.
Nie widział mnie. Mała dziewczynka
to jego wnuczka. Podeszli do Krzyża i kolega przeżegnał się. Potem wziął rękę
wnuczki i pomógł się jej przeżegnać. Dziecko patrzyło na Krzyż koncentrując na
Nim całą swoją uwagę. To była bardzo wymowna chwila naturalnej modlitwy i
chrześcijańskiej postawy. I tak powinno być.
Bolesław Stawicki
ZOBACZ GALERIĘ
W następną sobotę 31 sierpnia, jeśli będzie pogoda, ponownie proponuję wyjazd w góry. Proszę przyjechać na góralach. Pamiętać o dobrym przykręceniu kół do ramy, bo na zjazdach różnie może być.
ZOBACZ GALERIĘ
W następną sobotę 31 sierpnia, jeśli będzie pogoda, ponownie proponuję wyjazd w góry. Proszę przyjechać na góralach. Pamiętać o dobrym przykręceniu kół do ramy, bo na zjazdach różnie może być.