Sobota 24.08.2013 rok.

             
Właściwie to nie miałem w planie pisania sprawozdania z ostatniego wyjazdu, ale zdarzyło się po drodze coś, czego nigdy jeszcze w swoim długim życiu nie doświadczyłem, a co nie powinno być przemilczane.
            Pojechaliśmy w trzyosobowym składzie żegnani miłym uśmiechem aprobaty przez księdza Daniela. Planowałem jechać w góry, ale jeden z kolegów nie w porę przeczytał informację na Stronie i przyjechał na wyścigowym rowerze. No cóż, „za karę” poprowadzi wycieczkę. To było dość interesujące, gdy zaproponowana trasa zmieniała swój kierunek na każdym z napotkanych skrzyżowań. Ostatecznie pojechaliśmy do Pieszyc, a stamtąd przez Piskorzów dalej koło Bratoszowa do Mościska. Kierowaliśmy się na Świdnicę, by w Boleścinie skręcić na Książnicę i dojechać do Kiełczyna. Po drodze jednak zaintrygowani drogowskazem „Krzyżowa” (tylko 2 km) postanowiliśmy odwiedzić to historyczne miejsce upamiętniające ostatecznie polsko – niemieckie pojednanie.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Krzy%C5%BCowa_(powiat_%C5%9Bwidnicki) Była piękna pogoda sprzyjająca zwiedzaniu i przyjacielskim rozmowom na świeżym powietrzu. I tu dobrym przewodnikiem, jak zresztą na całej trasie, okazał się kolega Janek. Gdyby nie on, nasze pojęcie o Krzyżowej byłoby dość ograniczone. Dziękujemy.
            Pojechaliśmy do Boleścina, przed którym wyraźnie już było widać wieżę Katedry. Przez Krzczonów jechaliśmy do Książnicy. Jak czasami się zdarza, zostałem trochę w tyle i nie miałem możliwości powiedzieć kolegom, że właśnie w Krzczonowie, po lewej stronie między polami jest pas startowy prywatnego lotniska małych samolotów.
            W Książnicy, nie dojeżdżając do Kiełczyna, skręciliśmy na prawo w wąski, asfaltowy łącznik dochodzący do oczyszczalni ścieków. Nie wszyscy znają ten skrót. Stamtąd dojechaliśmy do Włók i dalej do Dzierżoniowa. To jednak jeszcze nie koniec drogowych niespodzianek. Z Dzierżoniowa do Bielawy jechaliśmy przez OSiR i znów koło oczyszczalni ścieków. Coś w podtekście chyba wyszła to również wycieczka ekologiczna.
            Rozstaliśmy się na skrzyżowaniu Rolnej i Żeromskiego, mając nadzieję na spotkanie w następną sobotę.
            Kiedy dojeżdżałem, już samotnie, do domu, z daleka z przeciwnej strony zobaczyłem zbliżającego się do krzyża na ulicy Wolności mężczyznę z małą, może dwuletnią dziewczynką. Rozpoznałem w nim kolegę z zakładu z czasów, gdy pracowałem w Bielbawie.
Nie widział mnie. Mała dziewczynka to jego wnuczka. Podeszli do Krzyża i kolega przeżegnał się. Potem wziął rękę wnuczki i pomógł się jej przeżegnać. Dziecko patrzyło na Krzyż koncentrując na Nim całą swoją uwagę. To była bardzo wymowna chwila naturalnej modlitwy i chrześcijańskiej postawy. I tak powinno być.

                                                                                                                Bolesław Stawicki



ZOBACZ GALERIĘ

          W następną sobotę 31 sierpnia, jeśli będzie pogoda, ponownie proponuję wyjazd w góry. Proszę przyjechać na góralach. Pamiętać o dobrym przykręceniu kół do ramy, bo na zjazdach różnie może być.