List od kolegi Tadeusza

Co tydzień z zainteresowaniem czytam relację z kolejnych wypadów rowerowych i cieszy mnie fakt, że grono cyklistów zwiększa się. Mam cichą nadzieję, doczekać takiej chwili, kiedy kilkanaście lub kilkadziesiąt osób (jak do Częstochowy) w pomarańczowych kamizelkach wyjedzie na sobotnią przejażdżkę rowerową. Byłby to piękny widok świadczący o prężnie działającej parafialnej grupie rowerowej "Wiraż". Ja obecnie przebywam we Frankfurcie nad Menem i codziennie śmigam rowerem ścieżkami miejscowego parku. Męczy mnie duży ruch uliczny, dlatego szukam zacisznych miejsc dużego miasta i znajduję je właśnie w parku. A jest to wyjątkowy park, a właściwie dwa, połączone ze sobą o powierzchni kilkudziesięciu hektarów poprzecinanych siecią ścieżek rowerowych jak pajęczyna. Dosłowny labirynt i przyznam się, że w pierwszych dniach ażeby nie zbłądzić za punkt odniesienia wybrałem wysoką na 337,5 m wieżę telewizyjną widoczną praktycznie z każdego miejsca w parku. Ja mieszkam 500 m od wieży, a więc z orientacją w terenie nie miałem problemu. Wracając do ścieżek to ciekawa sprawa, bo nie są one asfaltowe, lecz szutrowe. Wiadomo park, natura, żadnego asfaltu. Lecz jakość tych ścieżek jest fascynująca i proszę mi wierzyć, za każdym razem, kiedy jadę rowerem po niemieckiej ścieżce zaraz przed oczyma mam obraz ścieżki rowerowej z Bielawy do Pieszyc. Dlaczego u nas nie może być podobnie, przecież to nie idzie o duże pieniądze. Wystarczy trochę inicjatywy a międzynarodowa ścieżka rowerowa R-9 na w/w trasie zmieniłaby zdecydowanie wygląd. Przecież po opadach deszczu naprawdę ciężko tam przejechać i być może jakiś turysta z zagranicy przejedzie tym szlakiem, to więcej tego nie zrobi, a jeszcze zniechęci innych. Kotłownia Spółdzielni Mieszkaniowej w Bielawie na składzie ma dużo żużlu, z transportem też nie powinno być problemu, trzeba tylko porozmawiać z właścicielami pól przyległych do ścieżki rowerowej. Oni również chcieliby jeździć ciągnikami po równej drodze, no ewentualnie w rozliczeniu koszty paliwa. Można również dogadać się z Gminą Pieszyce, która partycypowałaby w kosztach. Można dużo zrobić tylko trzeba chcieć a ja niestety nie widzę wśród pracowników bielawskiego OSiR-u, nikogo kto byłby zainteresowany tematyką turystyki rowerowej. Podobna rzecz z nasypem kolejowym w Bielawie. Nie uwierzę w to, że kiedykolwiek pojedzie tamtędy jakikolwiek pociąg bo i po co, a również stan torowiska na to nie pozwala. Proponuję zdemontować szyny oddać na złom a za uzyskane pieniądze zrobić deptak oraz ścieżkę rowerową z Dzierżoniowa do Bielawy. Pieszyce potrafiły to zrobić w swoim mieście, podobnie Srebrna Góra z Ząbkowicami - czyli można, w Bielawie nie. Mam nadzieję, że mój skromny głos przyczyni się do poprawy tej sytuacji, a przecież piszę o sprawach realnych. Wracając do moich obserwacji we frankfurckim parku, otóż zdziwiłem się, kiedy zobaczyłem wielu rowerzystów ubranych w garnitury, w białej koszuli pod krawatem, panie w żakiecikach. Podejrzewam, że ci wszyscy wymienieni posiadają dobrej klasy samochody, ale do pracy dojeżdżają rowerem, bo to w niektórych przypadkach szybciej (korki), taniej i zdrowiej. Pocieszające było to, że większość z tych osób przemieszczała się rowerem w kasku, choć dorośli nie mają takiego obowiązku. Ale świadomość zwycięża. Natomiast znaczna ilość cyklistów była ubrana prawidłowo, czyli na sportowo. Codziennie widać bardzo dużo ludzi biegających lub chodzących z kijkami jest to duży procent jak na 700 tys. mieszkańców. Widać, że Niemcy preferują aktywny tryb życia i mają ku temu stworzone warunki, a oni przecież przegrali wojnę........

Tadeusz