Tak wypadło, że to rocznica
podpisania Porozumień Sierpniowych. Czas na wspomnienia i analizy – co
osiągnięto i jakie możliwości zaprzepaszczono po kolejnym powstaniu w Polsce.
Jednak
póki co, mając na uwadze piękną pogodę dojeżdżam na godzinę dziewiątą pod
kościół, zarażony entuzjazmem kolegi Tadeusza, że może dzisiaj na rowerowe
spotkanie przyjdzie chociaż kilkanaście osób. Widzę już z daleka pomarańczową
kamizelkę naszego „klubu” ... ale tylko jedną. Za to jaka nieprzeciętna wartość
mojego dzisiejszego towarzysza podróży. Poprowadzi mnie do swojej samotni w
góry. Poprowadzi drogami w górach, których nie znam, a które dla samotnika,
nawet na rowerze, są terenem do rozmyślań i kontemplacji. Ta samotnia –
pustelnia – to trasa łącząca Przełęcz Woliborską z Jugowską, a mój towarzysz to
niezmordowany w działaniu kolega Zbyszek. Aż dziwne, że minęło już dwa
tygodnie, jak się nie widzieliśmy.
Tak
więc zaczynamy od Woliborskiej, wjeżdżając w las szeroką, szutrową, nową drogą przystosowaną dla ciężkich samochodów
zwożących ścięte z lasu drzewa. Z opowiadania kolegi dowiaduję się, jak ta
droga powstaje, co już za niedługo mogliśmy doświadczyć naocznie na niektórych
odcinkach. Z początku jechaliśmy równą, szeroką trasą lekko z górki, ciesząc się rozmową, a oczy –
pięknymi widokami. Napotykaliśmy potem pracowników budujących drogę. Była okazja
zatrzymać się i porozmawiać.
Łagodny
zjazd jednak się skończył i trzeba było wspinać się mozolnie pod górę, by potem
czasami ostro zjeżdżać po stromiznach z obawą „zerwania” koła.
I
tak przegadawszy całą trasę dojechaliśmy do Przełęczy Jugowskiej, robiąc
przerwę na Bielawskiej Polance.
Chciałem
wracać do Bielawy górską trasą do Leśnego Dworku, choć wiem, że trasa ta,
szczególnie gdy nie ma się amortyzatorów, nie jest łatwa. Ale czy musi być
łatwo? Przy okazji dowiedziałem się,
gdzie prowadzą inne drogi w górach, które już nie jeden raz kolega Zbyszek w
samotności zaliczał. Od Trzech Buków nie pojechaliśmy jednak na Leśny Dworek, lecz ciekawą trasą, jedną z dwóch, na Strzelnicę. Musiałem pochylić nisko głowę
przed kolegą Zbyszkiem, że tak dobrze zna nasze góry. Że wie którędy i jak
jechać, i że z ciekawością małego dziecka zastanawia się, dokąd
prowadzą te drogi, którymi jeszcze nie jechał?
Dziękuję
Ci Zbyszku za to spotkanie i emanujący z Ciebie zapał poznawania.
Dojechaliśmy
ulicą Korczaka do naszego zbiornika. Żal duszę ściska. Zmarnowano tyle
ludzkiego wysiłku, tyle ludzkiego zapału i entuzjazmu. Marnuje się szansę
Bielawy na normalność, bo zbiornik dzieli, staje się kartą przetargową w
politycznych rozgrywkach.
Mi
też żal. Żal rozstawać się z czytelnikami moich relacji z sobotnich „wypadów za
miasto”. To już ostatnia moja „sobotnia” relacja na naszej Stronie. Wszystkim
Tym, którzy z cierpliwością czytali moje sobotnie sprawozdania i oglądali
zdjęcia – szczerze dziękuję.
Pozdrawiam
serdecznie.
Bolesław Stawicki