2. Bywał tutaj wielokrotnie papież Pius XI — oczywiście, nie jako papież, ale jeszcze jako Achilles Ratti, pierwszy nuncjusz w Polsce po odzyskaniu niepodległości, któremu tak wiele zawdzięczamy.
Kiedy po
śmierci Piusa XII został wybrany na Stolicę Piotrową papież Jan XXIII,
pierwsze słowa, jakie po konklawe skierował do Prymasa Polski, były związane
z Jasną Górą. Wspominał swoją tutaj dawniejszą obecność jako delegat
apostolski w Bułgarii, a nade wszystko prosił o stałą modlitwę
do Matki Bożej w intencji swoich nowych zadań. Prośba ta była codziennie
spełniana na Jasnej Górze, nie tylko w czasie pontyfikatu Jana XXIII,
ale także jego następców.
Wszyscy
wiemy, jak bardzo pragnął tutaj przybyć w pielgrzymce papież Paweł VI,
tak bardzo związany z Polską początkami swojej pracy w warszawskiej
nuncjaturze. Papież, który tak wiele uczynił dla unormowania życia
kościelnego w Polsce, zwłaszcza gdy chodzi o jej obecne ziemie
zachodnie i północne. Papież naszego milenium. Właśnie na milenium chciał
tutaj stanąć jako pielgrzym obok wszystkich synów i córek narodu.
I
darujcie, że dołączę wspomnienie. Nigdy nie zapomnę tego dnia 3 maja
roku milenijnego na Jasnej Górze, kiedy pod portretem nieobecnego Pawła VI
wypadło mi, jako metropolicie krakowskiemu, celebrować milenijną Eucharystię
jasnogórską, nigdy tego nie zapomnę!
Kiedy Bóg
odwołał do siebie papieża Pawła VI w uroczystość Przemienienia Pańskiego
w roku ubiegłym, kardynałowie ustalili konklawe na dzień 26 sierpnia —
czyli właśnie wtedy, gdy w Polsce, a przede wszystkim na Jasnej
Górze obchodzono uroczystość Matki Bożej Częstochowskiej. Wiadomość
o wyborze nowego papieża Jana Pawła I mógł biskup częstochowski
podać już w czasie wieczornej Mszy św. związanej z tą uroczystością
na Jasnej Górze.
A cóż mam
o sobie powiedzieć ja, któremu po trzydziestotrzydniowym pontyfikacie
Jana Pawła I wypadło z niezbadanych wyroków Bożej Opatrzności
przejąć po nim dziedzictwo i sukcesję apostolską na stolicy św. Piotra
w dniu 16 października 1978 roku? Cóż mam powiedzieć ja, pierwszy po 455
latach papież wezwany na stolicę rzymską spoza Włoch? Cóż mam powiedzieć ja,
Jan Paweł II, pierwszy w dziejach Kościoła i Ojczyzny papież-Polak,
papież-Słowianin? Powiem więc, że w owym dniu 16 października, który
kalendarz liturgiczny Kościoła w Polsce wiąże ze św. Jadwigą, myślałem
przede wszystkim o dniu 26 sierpnia: o poprzednim konklawe
i poprzednim wyborze, dokonanym w uroczystość Matki Bożej
Jasnogórskiej.
Nie muszę
już nawet mówić, że tak jak Jan XXIII, Paweł VI, Jan Paweł I liczę na
modlitwę u stóp Jasnogórskiego Wizerunku. Powołanie syna polskiego
narodu na Stolicę Piotrową zawiera w sobie oczywistą więź z tym
świętym miejscem. Z tym sanktuarium wielkiej nadziei — że mogę powtórzyć
tylko: Totus Tuus...
|
3. I oto dzisiaj znowu tutaj jestem z wami wszystkimi, drodzy bracia i siostry. Z wami, umiłowani rodacy. Z tobą, Księże Prymasie Polski, z tobą, niezłomny orędowniku, z tobą, rzeczniku wielkiej, niezłomnej nadziei, która wytryska z dziejów tej doświadczonej Ojczyzny, z wami, bracia arcybiskupi i biskupi, z całym Episkopatem, do którego przynależałem przez pełnych dwadzieścia lat jako wasz brat, biskup, arcybiskup i metropolita krakowski, jako kardynał. Tyle razy tutaj przybywaliśmy razem! Jakże się cieszę, drodzy bracia, że dzisiaj znowu jesteśmy tutaj razem! Że jesteśmy tutaj razem, drogi metropolito krakowski, mój następco, metropolito wrocławski, metropolito poznański, drodzy moi bracia biskupi, wszyscy po kolei, jak was pamiętam po imieniu, tak jak was codziennie wymieniam w modlitwie po Komunii św. Wszyscy i każdy! Jakaż to radość, że dzisiaj znowu jestem z wami: bracia, bracia!
I jeszcze
pozwólcie mi wyrazić i tę radość, że są tutaj i goście nasi, goście
tegorocznej uroczystości. Przybyli z różnych stron świata, nawet
z bardzo daleka. Najdalsi chyba z Japonii, tak bliskiej nam przez
błogosławionego Maksymiliana. Ale także i z Ameryki Łacińskiej,
z wyspy świętego Dominika. Z Brazylii biskupi, nasi rodacy!
Ale i
z bliska, z Europy, z sąsiedztwa, od zachodu i od
południa: i z Niemiec, i z Jugosławii. To tyle, co mogę
rozpoznać pod tymi parasolami, a kogo nie rozpoznałem, to dodamy później
!
A teraz
pozwólcie, że jeszcze jedną radość wyrażę. Cieszę się z tego, że może mi
w tej podróży towarzyszyć i tu, na Jasnej Górze, być z nami,
prosekretarz stanu, arcybiskup Agostino Casaroli, który dobrze zna to miejsce
i dobrze zna tę drogę do Polski. I drogę z Rzymu ku Wschodowi,
ku całemu Wschodowi! Przecież był wyrazem tej niestrudzonej troski papieża
Pawła VI o cały europejski Wschód i cały Wschód!
I raduję
się również z tego, że jest tutaj dzisiaj w moim towarzystwie inny
wytrwały podróżnik i pielgrzym do naszej ziemi ojczystej i na Jasną
Górę, arcybiskup Luigi Poggi. Wiem, że Matka Najświętsza była dla niego
również natchnieniem w tej samej wielkiej i trudnej sprawie, której
służył i służy z woli Stolicy Apostolskiej.
Są tu
jeszcze, moi drodzy, inni goście z Rzymu, którzy przybyli ze mną: powiem
wam ich nazwiska, żebyście sobie zapamiętali, bo są tu pierwszy raz:
arcybiskup Martínez i biskup Martin.
Musi
wszystkich biskupów świata urzec Jasna Góra!
Moi
drodzy, i tak mi się powiedziała znowu taka niekrótka wstawka i już
widzę, jak będą na mnie krzyczeć, że znowu dzisiaj przedłużyłem kazanie...
No, cóż zrobić z tym polskim, słowiańskim papieżem, co zrobić?
|
Kochany Księże Prymasie!
Wprowadziłeś,
ty, niestrudzony sługo Ludu Bożego, ty, niestrudzony, niezmordowany miłośniku
i służebniku Pani Jasnogórskiej, wprowadziłeś w program swojego
prymasowskiego pasterzowania odwiedziny papieża w Polsce.
Księże
Prymasie! Pozwól mi tylko to jedno jeszcze powiedzieć, że ci się spełnia —
i ja za to Bogu dziękuję — że ci się spełnia ten punkt twego odważnego,
bohaterskiego programu, duszpasterzowania w Polsce i w świecie
współczesnym!
Bóg
zapłać! Bóg zapłać! Będziemy powoli wracać do toku naszych rozważań, ale
trudno nie podziękować Matce Bożej za te chwile serdecznej, szczerej radości,
która jest udziałem całego Ludu Bożego, która jest wyrazem jego proroczej
misji. To jest profetyczna radość! Bóg wam zapłać!
Drodzy
Bracia i Siostry, umiłowany Episkopacie Polski, z naszym wspaniałym
Prymasem na czele!
Tyle razy
przybywaliśmy tutaj!
Stawaliśmy
na tym świętym miejscu, przykładaliśmy niejako czujne pasterskie ucho, aby
usłyszeć, jak bije serce Kościoła i serce Ojczyzny w Sercu Matki.
Jasna Góra jest przecież nie tylko miejscem pielgrzymek Polaków z Polski
i całego świata. Jasna Góra jest sanktuarium narodu. Trzeba przykładać
ucho do tego świętego miejsca, aby czuć, jak bije serce narodu w Sercu
Matki. Bije zaś ono, jak wiemy, wszystkimi tonami dziejów, wszystkimi
odgłosami życia. Ileż razy biło jękiem polskich cierpień dziejowych! Ale
również okrzykami radości i zwycięstwa! Można na różne sposoby pisać
dzieje Polski, zwłaszcza ostatnich stuleci, można je interpretować wedle
wielorakiego klucza. Jeśli jednakże chcemy dowiedzieć się, jak płyną te
dzieje w sercach Polaków, trzeba przyjść tutaj. Trzeba przyłożyć ucho do
tego miejsca. Trzeba usłyszeć echo życia całego narodu w Sercu jego
Matki i Królowej! A jeśli bije ono tonem niepokoju, jeśli odzywa
się w nim troska i wołanie o nawrócenie, o umocnienie
sumień, o uporządkowanie życia rodzin, jednostek, środowisk, trzeba
przyjąć to wołanie. Rodzi się ono z miłości matczynej, która po swojemu
kształtuje dziejowe procesy na polskiej ziemi.
Jeszcze
jedno słowo do was, drodzy ojcowie paulini, stróże Jasnej Góry! Niech dzień
dzisiejszy jeszcze raz wam ukaże, jakiego strzeżecie skarbu! Jak go macie
strzec! Niech wam Maryja pomaga w tym wielkim posługiwaniu!
Powiedziałem
o procesie dziejowym, który toczy się w sercach Polaków. Ostatnie
dziesięciolecia potwierdziły ten dziejowy proces i wzmogły go.
W tym czasie dokonało się tutaj oddanie Polski Niepokalanemu Sercu Maryi
8 września 1946 roku. Prowadzili wtedy Lud Boży nasi wielcy poprzednicy:
kardynał August Hlond i kardynał Adam Stefan Sapieha. W dziesięć
lat później odnowione zostały na Jasnej Górze śluby Jana Kazimierza
(1656-1956) w 300 lat od chwili, kiedy ten król po okresie „potopu”
ogłosił Bogarodzicę Królową Polskiej Korony. Równocześnie zaś prawie,
w 1656, w katedrze lwowskiej Maryja została nazwana uroczyście
przez monarchę, przez władcę tej ziemi Królową Korony Polskiej. Jesteśmy
dziedzicami tego tytułu i wielkich ślubów! Od 1956 rozpoczęła się Wielka
Nowenna przed tysiącleciem chrztu Polski. I oto w roku polskiego
milenium, 3 maja 1966 roku, tutaj, na tym miejscu zostaje wypowiedziany
ustami Prymasa Polski jasnogórski Akt Oddania w macierzyńską niewolę
Bogarodzicy za wolność Kościoła w Polsce i świecie współczesnym.
Ten historyczny Akt zostaje wypowiedziany wobec nieobecnego tutaj ciałem, ale
obecnego duchem papieża Pawła VI, jako szczególne świadectwo wiary żywej
i mężnej, takiej, jakiej oczekują i jakiej potrzebują nasze czasy.
Jest to Akt Oddania w macierzyńską niewolę.
Mówi on
o niewoli. Znaczenie słowa „niewola” tak dotkliwe dla nas, Polaków,
kryje w sobie podobny paradoks, jak słowa Ewangelii o własnym
życiu, które trzeba stracić, ażeby je zyskać (por. Mt 10, 39).
Wolność
jest wielkim darem Bożym. Trzeba go dobrze używać.
Miłość
stanowi spełnienie wolności, a równocześnie do jej istoty należy
przynależeć — czyli nie być wolnym, albo raczej być wolnym w sposób
dojrzały! Jednakże tego „nie-bycia-wolnym” w miłości nigdy nie odczuwa
się jako niewoli, nie odczuwa jako niewoli matka, że jest uwiązana przy
chorym dziecku, lecz jako afirmację swojej wolności, jako jej spełnienie.
Wtedy jest najbardziej wolna! Oddanie w niewolę wskazuje więc na
„szczególną zależność”, na świętą zależność i na „bezwzględną ufność”.
Bez tej zależności świętej, bez tej ufności heroicznej, życie ludzkie jest
nijakie! Tak więc słowo „niewola”, które nas zawsze boli, w tym jednym
miejscu nas nie boli. W tym jednym odniesieniu napełnia nas ufnością,
radością posiadania wolności! Tutaj zawsze byliśmy wolni!
|
Jeszcze o tym Akcie jasnogórskim:
Słowa tego
Aktu, wypowiedziane językiem polskich dziejowych doświadczeń, polskich
cierpień, ale i polskich zwycięstw, miały swój profetyczny wydźwięk
właśnie w owym momencie dziejów Kościoła i świata. Właśnie po
zakończeniu Soboru II Watykańskiego, który — jak słusznie uważamy — otworzył
nowy okres tych dziejów. Zapoczątkował nową epokę, nowe, pogłębione
rozumienie człowieka, jego „radości i nadziei, ale równocześnie jego
smutku i trwogi”, jego zagrożeń, jak głoszą pierwsze słowa konstytucji
pastoralnej Soboru Gaudium et spes. Kościół pragnie wychodzić na
spotkanie człowieka współczesności i przyszłości, świadomy jego wielkiej
godności, jego wspaniałego powołania w Chrystusie... Kościół pragnie odpowiadać
na odwieczne i współczesne zarazem pytania ludzkich serc i ludzkich
dziejów — i w tym celu dokonał na Soborze dzieła gruntownego poznania
siebie, swojej natury, swojej misji, swoich zadań.
W dniu 3
maja 1966 roku Episkopat Polski dodaje do tego fundamentalnego dzieła Soboru
swój Akt jasnogórski: oddanie w macierzyńską niewolę Bogarodzicy za
wolność Kościoła w świecie i w Polsce. Jest on wołaniem serca
i woli, wołaniem całego chrześcijańskiego jestestwa osoby
i wspólnoty o pełne prawo do głoszenia zbawczej misji, o misji
tej wszechstronną skuteczność, o jej nowe zakorzenienie w idącej (i
już obecnej) epoce dziejów świata — przez Maryję! Jest to zarazem jakieś na
wskroś oryginalne odczytanie tej prawdy o obecności Bogarodzicy w tajemnicy
Chrystusa i Kościoła, jak głosi VIII rozdział konstytucji Lumen
gentium. Odczytanie na wielką miarę wedle tradycji świętych — takich jak
Bernard z Clairvaux, jak Grignon de Montfort, jak Maksymilian Kolbe.
|
4. Papież Paweł VI przyjął owoc polskiego milenium z Jasnej Góry. Świadczy o tym jego bulla znajdująca się przy wizerunku Czarnej Madonny, a dzisiaj tutaj złożona, przy ołtarzu eucharystycznym. Dzisiaj jego niegodny następca pragnie dokonać tego ponownie, pragnie ponownie przyjąć ten Akt Oddania, przybywając na Jasną Górę nazajutrz po uroczystości Zesłania Ducha Świętego, kiedy w całej Polsce obchodzi się święto Matki Kościoła. Wiele razy Paweł VI posługiwał się tym wezwaniem. Ale dzisiaj po raz pierwszy papież obchodzi to święto, wyrażając wraz z wami, czcigodni i drodzy bracia, wdzięczność dla swego wielkiego poprzednika, który od czasów Soboru zaczął Maryję wzywać tym tytułem: Matka Kościoła. I tak Ją też nazwał w swoim Credo Ludu Bożego.
Ten tytuł
pozwala nam wniknąć w całą tajemnicę Maryi, od chwili Niepokalanego
Poczęcia poprzez Zwiastowanie, Nawiedzenie i Betlejem aż do Kalwarii.
Ten tytuł pozwala nam wszystkim odnaleźć się — tak jak to przypomina
dzisiejsza liturgia — w wieczerniku, gdzie apostołowie wspólnie
z Maryją, Matką Chrystusa, trwają na modlitwie, oczekując po
wniebowstąpieniu Pana na spełnienie się obietnicy: na przyjście Ducha
Świętego, ażeby mógł narodzić się Kościół! W narodzinach Kościoła
uczestniczy w sposób szczególny Ta, której zawdzięczamy narodzenie
Chrystusa.
Kościół
raz narodzony w wieczerniku Zielonych Świąt, stale się rodzi w tym
wieczerniku. Rodzi się, aby stawać się naszą duchową matką na podobieństwo
Matki Słowa Przedwiecznego. Rodzi się, ażeby znaleźć w sobie, wciąż
znajdować w sobie, znamiona i moc tego macierzyństwa —
macierzyństwa Bogarodzicy — któremu zawdzięczamy, że „zostaliśmy nazwani
dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy” (1 J 3, 1).
Przenajświętsze bowiem ojcostwo Boga samego posłużyło się w swej
zbawczej ekonomii tym dziewiczym macierzyństwem swojej pokornej Służebnicy,
aby dokonać w synach ludzkich dzieła boskiej wolności.
Kiedy więc
— drodzy rodacy, czcigodni i umiłowani bracia w biskupstwie,
pasterze Kościoła w Polsce, oraz wy, dostojni goście — jestem
z wami tutaj, w dniu dzisiejszym, pozwólcie, że jako następca św.
Piotra zawierzę z tą samą żywą wiarą, z tą samą heroiczną nadzieją,
z jaką czyniliśmy to w pamiętnym dniu 3 maja polskiego milenium,
Kościół cały Matce Chrystusa. Pozwólcie, że przyniosę tutaj to, co niedawno
czyniłem w rzymskiej bazylice Santa Maria Maggiore, a potem
w Meksyku w sanktuarium w Guadalupe — te same tajemnice serc,
te same bóle i cierpienia epoki kończącego się drugiego tysiąclecia od
narodzenia Chrystusa, te same wreszcie nadzieje i oczekiwania...
Pozwólcie,
że wszystko to tutaj zawierzę! Pozwólcie, że wszystko to zawierzę w nowy
sposób! Jestem człowiekiem zawierzenia. Nauczyłem się nim być tutaj! Amen.
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz