Częstochowa,
4 czerwca 1979 r.
Przemówienie
do wyższych przełożonych męskich zakonów i zgromadzeń zakonnych
|
Równocześnie
pragnę powiedzieć, że to było przemówienie pierwsze, że jeszcze
w stosunku do zakonów męskich a także i żeńskich, nie zdobyłem
się na dokument osobisty, chociażby takiej treści, jak list do kapłanów na
Wielki Czwartek. Oczywiście, że w tym liście do kapłanów wy także się
w znacznej mierze mieścicie. Wasz świat zakonny męski w znacznej
mierze jest światem kapłanów. Ale ten list waszej specyfiki zakonnej nie
ujmuje wprost. Ujmuje waszą specyfikę kapłańską. Poza tym ten list niejako
pozostawia poza marginesem całą specyfikę zakonną tych rodzin, czy też tych
osób zakonnych, które nie są kapłanami. A takich w Kościele jest
bardzo wiele. I stąd też świat zakonny, zarówno męski jak i żeński,
w pewnym sensie jeszcze czeka na moje słowo z racji tej
zwierzchności, jaką mi Chrystus w stosunku do was powierzył. Powiadam:
męski i żeński, bo jakkolwiek do zakonów żeńskich były już skierowane
takie przemówienia zarówno w Rzymie, jak też pod adresem przełożonych
generalnych, ich unii z całego świata, to wszystkie te wypowiedzi mają
charakter wstępny, przygotowawczy. Ja sam jeszcze czekam na to światło, które
jest mi potrzebne, ażebym mógł się odezwać do zakonów w wymiarze
Kościoła powszechnego.
Jeżeli
chodzi natomiast o was tutaj zgromadzonych, to znaczy o wyższych
przełożonych zakonów polskich, to: po pierwsze — wszystko, co zostało już
powiedziane, odnosi się także do was. Ale do was odnosi się jeszcze coś
więcej. Przede wszystkim odnosi się ta moja świadomość, że zakony męskie
w Polsce (żeńskie — to osobna sprawa) w znacznej mierze zachowały
swoją tożsamość. Myślę nawet, że zachowały ją w pełni; że nie przeżywają
kryzysu tożsamości, którą zdają się przeżywać liczne zakony męskie i żeńskie
w świecie. Trzeba dobrze analizować przyczyny tego kryzysu. Jeżeli
w Polsce to się nie stało, to wypada nam tutaj na tym miejscu, na Jasnej
Górze, dziękować za to Opatrzności Bożej przez pośrednictwo Matki Kościoła.
Nie stało
się to na pewno dlatego, że w Polsce to się stać nie mogło. Dlatego,
ponieważ my, inaczej prowadzeni ręką Opatrzności Bożej, musieliśmy
i nadal musimy widzieć rzeczywistość Kościoła w kontekście
Vaticanum II. Dał nam Pan Bóg bardzo trudne doświadczenia. Ale poprzez te
doświadczenia, poniekąd dzięki nim, my inaczej odczytujemy znaki czasu.
Inaczej — i chyba bardziej trafnie. Nie chcę być pomawiany przez
kogokolwiek o patriotyzm lokalny. Muszę się tego bardzo strzec,
zwłaszcza od 16 października ubiegłego roku. Ale sądzę nieco po owocach. To
nie jest żaden aprioryzm. To jest teologiczny i pastoralny
aposterioryzm. Lub jeżeli ktoś woli — empiryzm. W każdym razie tak te
rzeczy widzę.
Trzeba nam
dziękować Opatrzności Bożej, za przyczyną Pani Jasnogórskiej, przede
wszystkim za to, że zakony męskie i żeńskie w Polsce ostały się
w pełni. W wymiarze tak zwanego drugiego świata to jest wyjątek.
Błogosławiony wyjątek: że zachowały swój byt, a z kolei, że
zachowały swoją tożsamość. Być może, że na tę tożsamość niektórzy ze świata
zachodniego patrzą jako na zapóźnienie. Nie obawiajmy się tego. Ja się tego
nie obawiam. Czasem „zapóźnienia” są przez Opatrzność Bożą zaplanowane po to,
żeby wyrównać różne biegi czasu. Wiadomo, że ludzie — a w tym
szerokim pojęciu mieści się także i Kościół, duchowieństwo i zakony
— chodzą różnymi „biegami” i czasem trzeba pozornych „zapóźnień” po to,
żeby wyrównać biegi.
Moi
drodzy! Od tej strony was znam. Jest wielką zasługą Episkopatu Polski, jest
szczególną zasługą Prymasa Polski i jest zasługą Stolicy Apostolskiej,
która okazała to szczególne zaufanie Prymasowi Polski, powtarzam: szczególną
zasługą tych wszystkich okoliczności, tych wszystkich wyznaczników, jest to,
że zakony w Polsce są, i że są tym, czym są, że posiadają pełną
świadomość swojej tożsamości, że czują się potrzebne społecznie, że są
prawidłowo wmontowane w całokształt życia i posłannictwa Kościoła
w Polsce. Jakkolwiek prawdą jest i pozostaje prawdą po Vaticanum
II, że najwyższym, w pewnym sensie jedynym zwierzchnikiem zakonów jest
papież, to przecież po Vaticanum II nie może stanowić żadnej wątpliwości, że
to zwierzchnictwo papieża musi się rozumieć w jakiejś relacji
kolegialnej.
Z
pewnością tej relacji trzeba będzie jeszcze bardzo szukać. Sądzę, że wielkim
krokiem na tej drodze jest dokument wypracowany wspólnie przez Kongregację
ds. Biskupów i Kongregację ds. Zakonów oraz Instytutów Świeckich. To
jest wielki krok na tej drodze. Na pewno tego pogodzenia wymiaru
prymacjalnego z wymiarem kolegialnym, gdy chodzi o życie,
o posłannictwo, o rozwój, o przyszłość, o miejsce rodzin
zakonnych w Kościele, trzeba będzie jeszcze szukać na całym świecie.
Może najmniej w Polsce. A jeżeli także w Polsce — to sądzę, że
nie musimy tutaj już robić żadnego odwrotu. Wystarczy, że może tylko na
pewnych odcinkach dociągniemy kroku.
Powiadam:
przemówienie nieformalne, improwizowane. Niech nikt na świecie, żaden
dziennikarz nie łapie papieża za język.
Pragnę was
pobłogosławić i pożegnać po bratersku.
|
Drogi Panie administratorze! Jeśli się pan czegoś podejmuje to trzeba się z tego wywiązywać!!! Jak się zapowiedziało i zaczęło prowadzić cykl to albo trzeba do tego podejść poważnie i rzetelnie go kontynuować traktując serio swoich potencjalnych czytelników albo trzeba go było wcale nie zaczynać.Życzę dobrego humoru i pozdrawiam Andrzej K.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ale nie wiedziałem, że podczas weekendowego wyjazdu nie będę miał dostępu do internetu
Usuń