Pożegnanie Księdza K. Krzaka - historia


20.06.2009 r. Sobota
           
            Na godzinę 19:00 zaplanowano pożegnalne spotkanie w auli Domu Parafialnego, z odchodzącym z naszej parafii księdzem Krzysztofem Krzakiem. Było to spotkanie z grupami, jakie są przy parafii, a którymi ksiądz Krzysztof, na przestrzeni sześciu lat spędzonych w Bielawie się opiekował.

Zaproszeni więc byli: wszystkie schole, starsi ministranci, uczestnicy pielgrzymek rowerowych, młodzież z Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży i wiele osób prywatnych, którzy mieli tą radość bliższej znajomości z księdzem. Było bardzo miło. Na środku sali były ustawione krzesła, a po bokach, na stołach pod ścianami, poczęstunek: ciasta, ciastka, cukierki i różne napoje. Na sali było około 150 osób.
            Najpierw była medialna prezentacja zdjęć księdza Krzysztofa i z księdzem. Pokazane były nawet zdjęcia z dzieciństwa i młodości, a potem ze służby w naszej parafii z uwzględnieniem pielgrzymek, obozów, koloni, zawodów sportowych i różnych innych. Było to zaprezentowane w bardzo ciekawej formie.
            Radość tego spotkania przenikała się z żalem, że jest to spotkanie ostatnie.
            Potem był krótki występ połączonych scholi; starszej i młodszej, skromne, pamiątkowe prezenty dla księdza, często w postaci jakichś zdjęć o wyjątkowym charakterze i znaczeniu, oprawionych w antyramy. No i pożegnalne życzenia. Niektórzy nie kryłi wzruszenia a nawet łez. Przyszedł wreszcie czas, żeby i ksiądz Krzysztof powiedział coś na pożegnanie. Mówił, że z pierwszą parafią, to jest tak, jak z pierwszą miłością. Pamięta się o niej zawsze i w myślach do niej wraca. Czuł się u nas, jak w dobrej rodzinie, otoczony wieńcem oddanych serc. Niełatwo było mówić do przyjaciół w dniu rozstania. I my, starsi, nie ukrywaliśmy wzruszenia, ukradkiem wycierając spocone oczy.
            Na ostatnią już część spotkania, przewidziane było zaśpiewanie księdzu pożegnalnej piosenki przez cztery starsze dziewczyny ze scholi, stojące przed resztą z mikronami. Dziewczyny obyte ze śpiewaniem, na scenach i w kościołach w wielu miejscach w Polsce, czekały na podkład muzyczny. Kiedy zaczęły, zauważyłem, że śpiewają tylko dwie. Dwie nie podjęły śpiewu, a i te co śpiewały, po kilku taktach, czując, że załamuje się im głos, przestały śpiewać, odwracając się do tyłu, aby ukryć wzruszenie. Po czasie ponowiły próbę, ale wyszło jeszcze gorzej. Nie dało się śpiewać. W scholi wtedy już wszyscy płakali. Dziewczyny spontanicznie obejmowały się i zalewały szczerze łzami. Młodsze dziewczynki tuliły się zapłakane do swoich mam. Trzeciej próby już nie było. Ksiądz Krzysztof zaproponował nagranie tej pożegnalnej piosenki i przesłanie mu, już na nowa parafię, do Świdnicy.
            Jeszcze na koniec indywidualne pożegnania z pozostałymi uczestnikami spotkania, krótkie wymiany zdań i poczęstunek. Bardzo zachęcano do częstowania się. Robiono dużo zdjęć, wykorzystując ostatnie chwile obecności księdza Krzysztofa w naszej parafii.

                                                                                                  Bolesław Stawicki